Jako pierwszy dał przykład Piotrek Z. tworząc trasę wokół Ręczna n.Pilicą. W jego ślady poszedł Andrzej J. Wreszcie z nadmiaru wolnego czasu skorzystał Jarek Adamczyk by utworzyć trasę z punktami położonymi na zachód od Niesięcina. Zresztą przeczytajcie co sam o tym napisał:
Wiecie jak to jest jak człowiek ma za dużo wolnego czasu. Zaczyna myśleć, kombinować, do tego dużo jeździć na rowerze. Ostatnich kilka miesięcy nie sprzyjało dalszym wyjazdom, nie mówiąc o rajdach, więc penetrowano najbliższe okolice. Żeby jednak nie jeździć bez żadnego celu i sensu zaczęto wyznaczać punkty a stąd już krótka droga do pomysłu na zrobienie "czegoś".
To coś to jest wyjście poza dotychczasową tylko wirtualną formułę. Zaproszenie na wspólne zbieranie punktów czyli nieformalny rajd na orientację. Zacny powód zawsze się znajdzie. Podczas trwającej 2 dni imprezy Jarek będzie świętował okrągłe 53 urodziny.
Chociaż rajd ma charakter bardziej towarzyski niż sportowy to jest też zachęta: ... dla tych którzy chcieliby rywalizować. Nagrody to butelki płynu dezynfekującego;) (...) Dostaną je trzy najlepsze kobiety i mężczyźni, którzy do godziny 19:00 zbiorą największą ilość punktów. Ponieważ to szczególny "rajd urodzinowy" wskazane byłoby uczcić godnie te urodziny zdobywając co najmniej 53 ze 102 wyznaczonych na mapie punktów.
Urodzinowi goście zjeżdżają z całej Polski: Warszawa, Kraków, Wrocław, Mielec etc. więc impreza trwa już od poprzedniego wieczora. Na start docieram rano na kilkadziesiąt minut przed startem. Zastanawiam się czy nie mając odpowiedniego urządzenia (smartfona) niezbędnego do potwierdzenia punktów kontrolnych, potraktować start tylko jako zabawę czy dołączyć do któregoś ze znajomych. Jeżeli tak to do kogo?
Skłaniam się do pierwszej opcji. Tzn. jadę, odnajduję zaznaczone na mapie punkty i tylko ja wiem, że je odnalazłem. Widok mapy z ogromną liczbą czerwonych okręgów skutecznie burzy tę koncepcję. Na sam ich widok dostaję oczopląsu. Nie czuję się na siłach to ogarnąć.
Obok Piotrek szkicuje plan zaliczania punktów. Szybko opanowuje to do czego nawet nie wiem jak się zabrać. Zgadza się na wspólną jazdę. Zgodnie z nakreślonym planem jedziemy na południe w kierunku najgęściej położonych punktów. Następnie objedziemy dolną część mapy. Dalej w zależności od ilości czasu.
PK17 - graffiti; PK11- symboliczny cmentarz
Dwa punkty położone najbliżej bazy. Asfalowa droga przez las i skręt w pierwszą osiedlową uliczkę. Nierzucający się w oczy malunek. Gaffiti jest, punktu brak? Niemożliwe. Przecież przed chwilą ktoś go zaliczył. Po chwili słyszę charakterystyczny dzwięk, telefon Piotrka łapie zasięg (PK17). Kolejna osiedlowa uliczka i kolejny punkt? Nie tak łatwo. Chociaż z mapy tak to wynika. Zabudowana w międzyczasie uliczka kończy się ślepo. Tubylec zza ogrodzenia pyta czego szukamy i tlumaczy jak tam dojechać. Objeżdżamy zabudowany teren. Wspinamy się ścieżką przez las i zatrzymujemy na leśnej polance. "Kolekcja" płyt nagrobnych żołnierzy niemieckich i rosyjskich z okresu I wojny światowej wskazuje że jesteśmy w dobrym miejscu (PK11).
PK44 - grodzisko; PK45 - wał nad przepustem (mostkiem)
Prowadząca dalej droga powinna w prosty sposób doprowadzić do przepustu. Tak mi się przynajmniej wydaje. Po chwili jesteśmy już za daleko a bystre oko Piotrka wypatrujej na polach zarośnięte krzakami wzgórze. Taki twór na niemal płaskim terenie wskazuje na działania człowieka. Mając grodzisko na dosłownie na wyciągnięcie ręki poszukiwania przepustu na tę chwilę odkładamy. Grodzisko jest ale problem podobny jak w innych niesprecyzownych dokładnie miejscach. Gdzie jest wirtualny punkt? Gdzie stanąć, żeby złapać sygnał? (PK44). Zawracamy żeby odnaleźć sposób dotarcia nad zarastającą wysoką roślinnością rzeczkę. Drogi nie ma ale jest niewyraźna ścieżka. Ta doprowadza nas do wysokiego wału przecinającego płynący kilka metrów poniżej Jasieniec (PK45).
PK36 - Baba Jaga
Odwrotna od planowanej kolejność okazuje się korzystną. Po chwili wyjeżdżamy w parku, w centralnym miejscu Konstantynowa. Uważne liczenie bocznych uliczek podczas jazdy główną drogą i mamy rozszyfrowany tajemniczy opis umiejscowionego w mieście punktu (PK36).
PK48 - dziki bez w wierzbie; PK38 - suche drzewo
Przed nami szereg punktów położonych nad Nerem lub w niewielkiej od niego odległości. Jadąc rozglądam się za dróżką prowadzącą prosto na punkt. Polnej drogi nie da się zlokalizować. Może i dobrze. Wygodny objazd asfaltową drogą nie jest wersją dłuższą czasowo. Telefon "pika" zanim zdążę zrobić zdjęcie lub przyjrzeć się koegzystencji dwóch roślin (PK48). Znana (a od kilku lat asfaltowa) droga przez Bechcice. Zanim zjedziemy nad Ner warto zaliczyć punkt na zboczu po przeciwnej stronie drogi (PK38).
PK16 - zachodni brzeg rzeki, przyczułek dawnego mostu
Miajamy parking obok umiejscowionego przy drodze przedsiębiorstwa. Po szybkim zjeździe gruntowa droga kończy się. Do rzeki i przyczułku można dotrzeć pieszo. Przedzieramy się przez krzaki, sięgające ramion pokrzywy i chwasty. Kluczymy wybierając mniej zarośnięte dojście. Może jednak długie spodnie nie są dzisiaj głupim rozwiązaniem. Żałuję, że nie popryskałem się środkiem przeciwkleszczowym. Okazji do spotkania tego owada będzie dzisiaj mnóstwo [Jeden, tylko jeden przytuli się do mnie] Wreszcie jest rura łącząca oba brzegi rzeki. Punkt jest dokładnie po przeciwnej stronie (PK16). Jest sucho, więc wycieczka po takiej "kładce" dwa metry nad wodą nie robi na mnie wrażenia. Jeszcze jedno kóleczko by zapozować do pamiątkowego zdjęcia. Przy nawrocie nogi plączą się ale na fotkę z efektownym upadkiem będę musiał poczekać do innej okazji.
PK90 - most; PK9 - zakole rzeki
Powrót do drogi przez Bechcice i zjazd znaną drogą nad Ner. Nie muszę nawet chwili zastanawiać się nad wyborem jednej z bocznych dróg. Ten most odwiedzam w tym roku chyba po raz piąty (PK90). Czas na zakole tej samej rzeki. Dojazd drogą prowadzącą przez łąki byłby zbyt trywialnym rozwiązaniem. Piotr proponuje by dojechać tam od przeciwnej strony. Niechętnie ale zgadzam się. Jeżeli źle trafimy czeka nas kilkaset metrów przedzierania przez zarośla, trzciny etc. Zjeżdżamy wzdłuż ogrodzonego terenu. Dalej nie da się jechać. Przed nami trzcinowe pole. Przedzieramy się wzdłuż płotu. Uff! Wykoszona łąka. Wykoszony pas wzdłuż rzeki. Drzewa, krzaki. Trzcina. Po 3-5 metrach przedzierania się przez trzcinowisko ukazuje się nurt rzeki. Zakole Neru. Drzewo na przeciwległym brzegu z pewnością oznacza punkt. Pozostaje złapać zasięg lub ... Piotrek zdejmuje jednego buta by zbliżyć się do punktu ale słyszymy charakterystyczny dźwięk w telefonie. Punkt namierzył się sam (PK9).
Wyobrażałem sobie, że punktem kontrolnym jest jakiś chip umiejscowiony przez budowniczego trasy np. na drzewie. Piotr wyprowadza mnie z błędu. Punkt jest całkowicie wirtualny. Są nim współrzędne miejsca w którym znajduje się punkt. Aplikacja na podstawie nawigacji satelitarnej sprawdza czy jesteśmy we właściwym miejscu lub max 15 metrów od niego. Dokładność lokalizacji sygnału i jego "pływanie" sprawia, że będąc w odległości większej doczekaliśmy się potwierdzenia. Również na odwrót, będąc dokładnie we wskazanym współrzędne miejscu czekaliśmy na sygnał lub szukaliśmy go w pobliżu.
PK20 - most tramwajowy; PK58 - zakaz "wstempu" (tablica)
Zaliczanie poprzedniego punktu od północy z założenia miało nam ułatwić zaliczenie punktów położonych po tej samej stronie rzeki. Zjeżdżamy z głównej drogi w kierunku Kazimierza. Nieużywana obecnie linia tramwajowa skręca i po niewielkim nasypie przecina dolinę Neru kończąc swój bieg obok rynku w Lutomiersku. Używaną przez mieszkańców ścieżką wdłuż nasypu docieramy do łączącego brzegi rzeki mostu (PK20). Gruntowa droga po przeciwnej stronie asfaltu prowadzi w kierunku rozrzuconego na zboczu osiedla. Tabliczka przy bocznej drodze zabrania "wstempować" na niezabudowany jeszcze teren (PK58). Przede mną niesamowity widok. Przerażony pies ucieka przed Piotrkiem. Odrócenie ról. Zwykle w takiej sytuacji dzieje się zupełnie na odwrót.
PK79 - stodola z garażem; PK12 - największa stodoła; PK57 - u studni
Przed nami unikalny w skali kraju zespół 200-letnich drewnianych stodół zbudowanych na skraju Kazimierza, pamiętających czasy gdy ten był jeszcze miastem. Ulice i uporządkowana zabudowa zdają się potwierdzać miejskość tego miejsca. Mamy rozszyfrować tu położenie dwóch z nich. Piotrek pewnie prowadzi, a kiedy zatrzymujemy się widzę zamykane na kłódkę wrota. Wielkość drewnianej dobudówki wskazuje, że zmieści się tam samochód (PK79). Który ze znajdujących się w pobliżu obiektów jest tym największym? Trochę intuicji nie zaszkodzi. Zatrzymujemy się obok kolejnej skrytej za drzewami drewnianej budowli (PK12). Nie mam szansy by ocenić jej wielkości i porównać z innymi. Po usłyszeniu dźwięku telefonu jedziemy dalej. Po kilku dniach z ciekawości wracam by na spokojnie spojrzeć na zaliczone obiekty. Teraz czas na moje 5 minut. Przejeżdżamy przez położony na skraju wsi most. Przez otaczające Ner łąki prowadzi znana tylko przez mieszkańców ścieżka. Jadąc wzdłuż rosnącego na przeciwległym skraju łąk lasu docieramy do widocznej z oddali studni (PK57).
PK46 - róg polany (płd.wsch.); PK97 - płd.zach. róg cmentarza
Wracamy po pozostawione na wschodzie i południowym-wschodzie punkty. Szybki przejazd przez przypominające średniej wielkości miasteczko Lutomiersk, które miasteczkiem (już/jeszcze) nie jest. Przecinamy drogę krajową. Bezdrzewny obszar na skraju lasu. To nie jest właściwa polana. Jedziemy dalej. Otoczona drzewami łąka. Rzeka za wąskim pasem drzew. Jesteśmy na miejscu (PK46). Problemem jest aplikacja, która przestała działać. W ten sposób nie zaliczymy punktu. Kilkunastominutowe grzebanie w telefonie nie pomaga. Kontakt z organizatorem również. Mamy jechać dalej, a punkty mamy zaliczać na słowo. W końcu to tylko zabawa dobrych znajomych. Robię fotkę i kierujemy się do kolejnego celu.
Zadanie jest proste. Narożnik dobrze znanego chociażby z OrientAkcji starego cmentarza. Piotrek dzwoni do twórcy aplikacji. Kolejne kilkanaście minut grzebania w ustawieniach i możemy usłyszeć charakterystyczny dzźwięk. Punkt zaliczony (PK97). W międzyczasie mija nas para piechurów, którzy również biorą udział w imprezie. Punkt opuszczamy razem z Tomkiem Sójką, z którym dzisiaj jeszcze nie raz się spotkamy.
PK47 - krzyż (kapliczka) przydrożny; PK41 - "Średniowiecze :)"; PK29 - "podatki płacimy"
Gdzieś tu powinna być widoczna na mapie dróżka. Mijamy kolejne "elektryczne" wiatraki. Przy ostatnim z nich droga się kończy. Kilkadziesiat metrów zboża dzieli nas od innej polnej drogi. Powrót pod górę? Nie ma wyjścia, teraz nie wycofamy się. Na rozstaju dróg zaliczamy kolejny punkt kapliczkę znaną również z OrientAkcji (PK47). Zjeżdżamy w kierunku wsi Zalew. Przed nami dwa szybkie punkty o tajemniczym opisie. Wszystko wyjaśnia się podczas jazdy przyzwoitą, utwardzoną ale gruntową drogą. Mieszkańcy uliczki protestują, optując za budową asfaltowej drogi. Uzewnętrzniają to w postaci powieszonych na płotach plakatów (PK41, PK29). Takie to są problemy pierwszego świata. Do głowy przychodzi mi jedna myśl. - Już im się w d...ch poprzewracało.
PK3 - krzyż na pagórku (cmentarz wojenny); PK66 - pleciony płotek; PK39 - kapliczka nad zalewem w Zalewie
Jadąc probuję wymyśleć najlepszą kolejność zaliczania położonych dość blisko siebie ale rozrzuconych chaotycznie punktów. Asfaltowy dojazd doprowada nas do usypanego na płaskim terenie niewielkiego wzniesienia. Krzyż na jego szczycie upamiętnia dawny cmentarz wojenny (PK3). Po krótkiej chwili trzeba zjechać z równej asfaltowej drogi. Pojawiający się na zakręcie obok stawu twór wygląda na poszukiwany płotek (PK66). Telefon potwierdza te przypuszczenia. Wyjeżdżając drogą prowadzącą przez ciemny, ponury las trafiamy prosto nad kolejny zalew we wsi o takiej samej nazwie. Na jego rogu odnajdujemy oryginalną kapliczkę (PK39).
PK64 - dołek; PK6 - płn.-zach. brzeg wyrobiska
Dołek w środku lasu nie jest ulubionym obiektem dla orientalistów. Skąd mam mieć pewność, że to właściwy dołek gdy jest ich kilka? Telefon nie potwierdza naszych przypuszczeń. Milczy jak zaklęty. Ponownie się zepsuł czy nie jesteśmy we właściwym miejscu? Wsadzam rower do dołu i robię pamiątkową fotkę. Wreszcie satelita namierza poprawnie nasze położenie (PK64). Mały dolek, mały problem. Duży dołek, duży problem. Kręcimy się trochę bezradnie w pobliżu wyrobiska pokaźnej żwirowni. Dwukrotnie zjeżdżamy w innym miejscu obok wielkiej dziury. Wreszcie złoty strzał. Telefon potwierdza, że jesteśmy na właściwym "brzegu" (PK6).
PK5 - paśnik; PK24 - żuraw nad stawem
PK24 leży trochę z boku bardzo uporządkowanej trasy jednak nie jest to na tyle duża odległość by warto go odpuścić jeszcze na początkowym etapie zmagań. Po drodze zaliczamy położony obok skrzyżowania dróg paśnik (PK5). Skraj lasu. Łąka. Jeden, potem drugi elektryczny pastuch. Przeciskam się dołem nie sprawdzając czy jest pod napięciem. Z oddala widać drewniany żuraw. Żeby zobaczyła go aplikacja w telefonie trzeba podejść nieco bliżej (PK24).
PK92 - ruiny domu; PK13 - rozdzielnia energetyczna; PK61 - dorodna lipa
Powrót asfaltową drogą na dół mapy i kilka prostych i szybko zaliczanych punktów. Ruiny domu obok drogi (PK92). Nieco dalej nie zjeżdżając z drogi zaliczamy kolejny energetyczny obiekt (PK13). Żeby zobaczyć jak wygląda dorodna lipa zapuszczamy się polną drogą kilkaset metrów w bok (PK61).
PK56 - opuszczony dom - wejście; PK63 - tuja przed drewnianym domem
Od upragnionego celu dzieli nas już naprawdę niewiele. Dokładnie 2 proste punkty. Na początek opuszczony dom nad brzegiem Pisi (PK56). Solidnie zbudowany dom będzie musiał poczekać co najmniej kilka lat by awansować do rangi widocznych wcześniej ruin. Który z drewnianych domków obok drogi jest tym właściwym? Oczywiście ten z tują. Niewielka tuja nie jest oczywistym i widocznym na pierwszy rzut oka znakiem. Gdybym stawiał punkt, wybrałbym domek wyglądający na niezamieszkały (PK63).
Wodzierady. Czas na wyczekiwaną nagrodę. SKLEP to szansa na chwilę odpoczynku i uzupełnienie zapasów jedzenia i picia. Nadjeżdżający Tomalos stwierdza, że zaliczył już 40 punktów. Szacuję, że my mamy ich około 30 i jestem bardzo bliski prawdy (mamy 32). Po kilkunastu minutach wytchnienia razem z Tomkiem ruszamy zaliczać następne punkty. Do upływu limitu czasu pozostało ok. 4,5 godziny.
PK30 - brama przed dworem; PK25 - we brzozowym gaju; PK83 - skrzyżowanie drogi i linii energetycznej
Szybkość zaliczania punktów wzrasta. Mając przed sobą dwóch tak doskonalych orientalistów, nie muszę nawet kontrolować mapy. Jedziemy nie zatrzymując się. Jeszcze na terenie wsi przejeżdżamy obok prowizorycznej siatki w bramie ogrodzenia do dworu (PK30). Przejeżdżając przez brzozowy zagajnik zaliczamy (aplikacja zalicza) PK25. Mijając betonowy słup linii średniego napięcia inkasujemy PK83.
PK88 - kamień przy dębie lub na odwrót; PK33 - ambona; PK80 - połowa hełmu strażackiego (albo cały)
Kolejne szybkie punkty. Taaakiego kamienia nie sposób przegapić (PK88). Ambona kilkadziesiąt metrów obok drogi. Tu trzeba na chwilę opuścić wygodne siodełko (PK33). Remiza strażacka w Wilamowicach (PK80).
Teraz będzie nieco trudniej. Odległość między punktami wzrasta. Przed nami najbardziej oddalony od bazy obiekt. To nie jest punkt zaliczany "w biegu", tzn. bez zsiadania z roweru. Podobno budowniczy trasy na poszukiwaniach cmentarza poświęcił 2 dni. Drogi, która prowadzi w kierunku lasu nie ma, a właściwie uznana została przez moich kolegów za nieprzejezdną. Docieramy tam okrężną drogą. Trasa prowadzi koleinami w obrośniętym dorodnym zbożem polu. Zostawiamy rowery na skraju i ruszamy na łowy. Rozdzielamy się i w 3 a później 4 czeszemy miejscami gęsto zarośnięty krzakami las. Po kilku minutach trafiamy na odkrzaczony obszar cmentarza (PK67).
PK96 - cmentarz ewangelicki (płd.-wsch. ogrodzenia); PK68 - wejście do szkoły
Moi koledzy słabną na widok asfaltu więc na takich odcinkach wysuwam się na czoło, naciskam mocniej na pedały i nie oddaję prowadzenia aż znajdziemy się w okolicy punktu. Skręcamy na moment by odwiedzić stary zarośnięty drzewami cmentarz i jedziemy prosto dalej (PK96).
Dalszy ciąg asfaltowej drogi. Gdzieś tu powinna znajdować się szkoła. NIe widzę żadnego obiektu, przypominającego szkołę. Moi koledzy są bardziej rozgarnięci pewnie skręcają w zarośniętą drzewami alejkę. Opuszczony budynek z zabitymi dechami oknami, nie przypomina żadnej ze znanych mi szkół (PK68). Co autor trasy miał na myśli umiejscowiając punkt w tym miejscu? Czyżby w ten sposób przemycił swoje poglądy na stan polskiego szkolnictwa?
PK35 - wypalony pień; PK-50 - mostek
Jadę w pewnej odległości pomiędzy Piotrkiem i Tomkiem. Gdybym był młody (młodszy) wybrałbym jazdę z szybszym i dołączył do Tomalosa. Teraz stawiam na bardziej zorientowanego i czekam na Piotrka. Przecież nigdzie się nie śpieszymy, a ja nie przyjechałem tutaj żeby się ścigać. W ostaniej chwili zauważamy i zatrzymujemy się przy kapliczce i dużym wypalonym pniu (PK35). Po chwili przejeżdżamy przez mało efektowny most (PK50).
PK101 - minaret (dojazd od północy); PK85 - przepust
Po 2 łatwych przychodzi czas na 2 czujne punkty. Piotrek ignoruje sugerowany w opisie punktu dojazd. Wybiera jedną z niewyraźnych dróżek prowadzących w głąb pól od południa. Kiedy ta niespodziewanie kończy się, jesteśmy już na wysokości tajemniczego obiektu. Wystaczy pokonać kilkunastometrowy pas zboża by znaleźć się na miejscu (PK101). Jadący szybciej konkurenci są dopiero na skraju znajdującego się na północy lasu. Droga wzdłuż lasu kończy się na nieprzejezdnym wyrębisku. Najchętniej przeprowadziłbym rower idąc na wprost. Moi koledzy (w międzyczasie dojechał Tomalos), uważają, że lepiej będzie objechać to miejsce leśną drogą. Objeżdżamy i rozdzielamy się na skrzyżowaniu dróg. Jadąc szeroką szutrówką slyszymy dzwięk telefonu. A to tu jest ten przepust (PK85). Gdzie jest Tomalos? Spotymy go kilkaset metrów dalej. Na ostatnich 2 punktach wygrywamy 2:0.
PK55 - dawna lodownia; PK95 - bramka piłkarska
Jedziemy po dwa punkty znajdujące się na terenie popegeerowskiej wsi Puczniew. Zamiast asfaltowego objazdu Piotrek wybiera najkrótszą drogę przez las. Wybrukowana polnym kamieniem poniemiecka droga wskazuje, że jest szansa na jej końcu trafimy na most nad Nerem. Jest jedna z licznych śluz spiętrzających wodę stosowaną do nawadniania okolicznych łąk. Wyjeżdżający z zarośniętej ścieżki Łukasz wskazuje nam jak dojechać do punktu. Zabytkowa lodownia dokumentuje przedpegeerowskie, dworskie lata świetności tego miejsca (PK55).
Ponownie napotkany orientalista wskazuje jak jechać do poszukiwanego teraz boiska. Liczy na naszą inteligencję i spostrzegawczość. Logicznym wydaje się, że jeżeli boisko znajduje się na skraju wsi to od tej wsi powinna do niego prowadzić droga lub co najmniej jakaś ścieżka. My tej ścieżki nie zauważamy. Kręcimy się trochę bez sensu by w końcu trafić na boisko od strony asfaltu i nadrzecznych łąk (PK95).
PK84 - przed młynem; PK52 - nadgryziona wierzba
Wjeżdżamy na bardziej znane mi obszary. Odwiedzamy młyn w miejscowości Małyń (PK84). Jadąc dalej ulubioną wąską drogą przez łąki trafiamy na kilka wierzb. Co najmniej kilka ma ślady bobrzych zębów. Telefon pomaga szybko odnaleźć tę właściwą (PK52).
PK102 - dąb niepodległości; PK72 - skrzyżowanie alei dębowej i cieku wodnego
Jedziemy dalej na północ. Punkt nie jest tak oczywisty. Zamiast od skraju lasu odmierzam odległość od jednej z poprzecznych dróg. Nie był to najlepszy pomysł ponieważ mało charakterystycznej drogi nie zauważam. Chwilę trwa zanim w uliczkach prowadzących do letniskowych domków wybieramy tę właściwą. Pamiątkowy dąb nie powala swą wielkością. Posadzony zostal z okazji 100 letniej rocznicy czyli zaledwie 2 lata wcześniej (PK102). Objeżdżając asfaltami, docieramy do punktu pilnowanego przez bojowego kundelka (PK72).
PK76 - płn.zach. skraj kamiennego ogrodzenia; PK53 - tablica rezerwatu
Wybieramy najkrótszą drogę przez zawsze piaszczysty las. Od czasu gdy ostatni raz tędy ją widziałem, zamieniła się w utwardzoną szutrówkę. Opuszczamy las i zatrzymujemy się na skrzyżowaniu dróg. To tu znajduje się zbudowane z polnego kamienia ogrodzenie (PK76).
Jest godz. 16:15. Do upływu 10 godzinnego limitu czasu pozostało nieco mniej niż 3 godziny. Czas na decyzję. Rezygnujemy z PK10 i innych punktów w północnej części mapy. Skręcamy w drogę prowadzącą w kierunku bazy czyli na wschód. Może to najlepszy czas by wyjaśnić moją znajomość i sympatię do mijanego terenu. Przy drodze, którą właśnie jedziemy znajdowało się gospodarstwo moich dziadków. Spędziłem tu swoje dzieciństwo. Dziś pole obsiane jest zbożem, a po miejscu w którym się znajdowało nie ma najmniejszego nawet śladu. Dojeżdżamy do lasu, w którym jeszcze teraz od czasu do czasu zbieram grzyby. Tablicy z nazwą rezerwatu Jodły Oleśnickie nie muszę nawet szukać (PK53).
PK40 - przepust na Sroczce; PK94 - płn.-wsch. róg polany
Drogi do najbliższego punktu w żaden sposób nie sposób skrócić. Znajduje się w przeciwległym narożniku prostokąta. Wybieram najlepsze znane drogi. Jadąc mijamy podmokłe obszary, zagłębienia terenu zwykle wypełnione wodą. Dzisiaj nie jeden raz będę mógł stwierdzić, że obfite opady i powodzie w innych miejscach kraju, w okolicy Łodzi niewiele zmieniły na lepsze. Wystarczy kilka dni upałów by susza powróciła. No dobrze może nie jest tak źle Sroczką płynie dość obficie woda, co nie jest tu powszechnym widokiem (PK40).
Nieaktualna mapa, punkty w środku lasu i domyślanie się istniejących lub nieistniejących prowadzących do celu. Piotrek nie raz pokazuje, że jest w tym dobry. Skręcamy w boczną leśną drogę i po chwili ukazuje się śródleśna polana (PK94). Gdy wrócimy na główną drogę przywołuję do porządku nadjeżdżającego i dołączającego do nas Tomka Sójkę. A PK94 już zaliczyłeś? Jedź drogą, którą minąłeś.
PK51 - przed kładką; PK54 - brzozowy krzyż; PK75 - polana płn.-wsch. róg
Zjeżdżamy do Malanowa i znanego sklepu, z którego nigdy dotąd nie miałem okazji skorzystać. Wszystko mam, więc czekam na zakupy mojego kolegi. Znany i widoczny z asfaltowej drogi zbiornik wodny. Kładka prowadząca na wyspę (PK51). Gdzieś dalej nad tym samym ciągiem stawów znajduje się krzyż. Wyobrażam sobie, że można tam dotrzeć wzdłuż brzegu. Wkrótce odbijam się od zielonej przeszkody. Wracamy by dojechać tam drogą. Na skraju lasu skręcamy. Widok nadjeżdżających z przeciwnej strony zawodników potwierdza, że jesteśmy na dobrej drodze do celu. Zatrzymujemy się obok zbudowanego na leśnej polanie pomiędzy stawami domku. Poszukiwany krzyż ukryty jest w gałęziach drzew (PK54). To, że nie jesteśmy tu pierwsi potwierdza mieszkanka domu wyskakująca z awanturą, że już 60 osób (!!!!) zakłuciło jej spokój. Grzecznie przepraszam w imieniu wszystkich i wydaje się tym usatysfakcjonowana. Jak znaleźliśmy polanę w środku niczego (a konkretnie w środku lasu) trzeba by spytać mojego towarzysza (PK75).
PK19 - wysiadka ;) ; PK21 - dąb z hubami; PK60 - u bram gorzelni
Dużo lepiej czuję się na niezadrzewionym obszarze. Widoczna na mapie rzeczka/rów. Utworzona przez poprzedników ścieżka w nie sięgającej (o tej porze roku) kolan kukurydzy i jesteśmy obok opartej o drzewo konstrukcji (PK19), której nazwę wprowadził do pojęć orientalistycznych podczas jednej ze swoich imprez Grześ. Ponownie trafiam na bardziej zjeżdżone przeze mnie tereny. Dęba z hubami oczywiście nie kojarzę ale drogę przy której znajduje się dębowa aleja jak najbardziej tak (PK21). Ukryta w wiekowym parku gorzelnia jest znanym obiektem chociaż nigdy nie skręciłem by dojechać chociażby do bramy za którą się skrywa (PK60).
PK93 - betonowa podstawa słupa; PK42 - przepust; PK28 - domek między stawami
Przed nami szereg puntów umiejscowionych tuż obok znanych mi dróg. Widoczna z drogi podstawa metalowego słupa (PK93). Nieco dalej przepust na suchym rowie (PK42). Do grobli pomiędzy stawami prowadzi polna droga i koński szlak. Był czas że groblę przedzielał szlaban a obok znajdowała się budka strażnika który pobierał myto od przyjeżdżających nad stawy wędkarzy. W tym roku na dnie stawów znajduje się jedynie resztka wody. Przejeżdżając przez groblę obok drewnianego domku zaliczamy znajdujący się tu punkt (PK28).
PK15 - sidingowa kapliczka; PK7 - przed bramką dworku; PK37 - na wzgórzu
Podjeżdżamy do znajdującej się po drugiej stronie stawów kapliczki (PK15). Zatrzymujemy obok bramy remontowanego dworku (PK7). To że znajdujemy się w najwyższym punkcie niemal niewyczuwalnego podczas jazdy wzniesienia, informuje nas sygnał telefonu (PK31).
PK31 - tu miał powstać blok; PK100 - Grunwald ul. S.Sikory; PK87 - ruiny dworku (wejście płn.).
Jedziemy przez tereny zabudowywanych jednorodzinnymi domkami pól na dalekich obrzeżach Aleksandrowa. Co oznacza opis "tu miał powstać blok"? Wszystko wyjaśnia widok betonowych elementów budownictwa wielkopłytowego ukrytych w lesie obok polnej drogi (PK31). Czyżby autor trasy chciał wyrazić swoją opinię o polskim budownictwie?
Opis punktu Grunwald sugeruje, że jest to pomnik postawiony we wsi o tej samej nazwie w rocznicę bitwy, która odbyła się w zupełnie innym rejonie kraju (PK100). Nie mylimy się. Odwiedzamy znajdujący się nieopodal dworek, nieco oddalony od głównej drogi (PK87). Od czasu mojej ostatniej wizyty stan niechronionej w żaden sposób budowli zdecydowanie się pogorszyl. Wysokie drzewa całkowicie zasłaniają fasadę budynku.
PK78 - pompa strażacka; PK8 - brama cmentarza
Czas nieubłaganie zmierza ku końcowi. Do zakończenia imprezy pozostało niwiele ponad 50 minut. Od dłuższego czasu przełączyłem licznik by zamiast dystansu kontrolować czas. Szybka burza mózgu. Zaliczać pojedyncze punkty znajdujące się w pobliżu czy przeskoczyć kilka kilometrów asfaltową drogą do Babic, gdzie punktów do zaliczenia będzie dużo więcej.
Pociągnięcie naszej dwójki asfaltową drogą to moje zadanie. Później zadanie zaliczania punktów spada na Piotrka. W końcówce jakby odzyskał siły a może to tylko ja te siły straciłem. W stresie towarzyszącemu sytuacji kończącego się czasu u mojego kolegi wyostrza się zmysł orientacji. U mnie dzieje się zupełnie odwrotnie i w końcówce potrafię się pogubić i nie trafić do najprostszego punktu.
Wracając do rywalizacji. Odnajdujemy znajdującą się obok drogi remizę i umieszczoną ponad furtką starą pompę (PK78). Objeżdżając ogrodzone domostwa przez pola docieramy do bramy starego cmentarza (PK8).
PK82 - upadła ambona OrientAkcji; PK89 - dwunożny słup
Jadąc z tyłu nie próbuję nawet niczego kontrolować. Niczego poza wskazaniami zegarka. Ile jeszcze punktów zdołamy zaliczyć. Na początek, jak sama nazwa wskazuje, punkt który pojawił się w czasie 3 edycji OrientAkcji w Konstantynowie. Wtedy jadąc w grupie też nie musiałem go szukać. Teraz kiedy bardzo śpieszymy się, nawet nie mam czasu by zobaczyć w jakim jest stanie (PK82). Zegar tyka a na nasze konto wpadają bez zatrzymywania się kolejne punkty. Np. znajdujący się przy drodze słup (PK89).
PK86 - skraj lasu; PK49 - poziome drzewo; PK70 - wiciokrzew
Chyba tylko siódmy zmysł pozwala nam bezbłędnie dotrzeć na skraj lasu (PK86). Odnajdujemy w środku lasu wiszące nad ścieżką drzewo (PK49). Jak wygląda wiciokrzew? Nieistotne. Przy małej pomocy Danusi Blank odnajdujemy uliczkę w znajdującym się na skraju lasu osiedlu. Wiciokrzewu nie widzę ale słyszę dźwięk telefonu. Ostatni dzisiejszy punkt jest już nasz. To był szalony wyścig z czasem. W ciągu ostatniej pół godziny, gdy wjechaliśmy do Babic upłynęła niespełna pół godziny a zaliczyliśmy w tym czasie 7 punktów kontrolnych. Do upływu limitu czasu pozostało 12 minut ale jesteśmy już tak blisko, że niespiesząc się zdążymy na czas.
Do odnalezionych przez pierwsze 5 godzin 38 dokładamy kolejne 39. Zaliczamy 77 ze 102 punktówkm. Więcej zdobywa jedynie Tomalos. Na trzecim stopniu podium znajdzie się jadący z Danusią Blank Łukasz Wrona. Za zajęcie ex aequo 2 miejsca otrzymujemy do podziału średnią butelkę płynu dezynfekującego.
W relacji nie pada imię siostry Jarka Ewa, która w pomagała w organizacji imprezy i czyta tę relację. Sorry. Innym razem. Jestem optymistą. Mam nadzieję, że z okazji jakiejś okrągłej rocznicy spotkamy się podczas zimowej Zbieraniny. Podziękowania dla rodziców za przepyszną zalewajkę.
Dystans 135,8 km
Czas 9:54
Czas jazdy 7:00
średnia 19,4 km/godz.
zaliczone 77/102 punkty