Świat do góry nogami
OrientAkcja ed.6 - Głowno, 1.10.2016 r.

(relacja)
relacje z innych imprez
powrót

foto: doktorek, organizator


OrientAkcja, rajd z którym związany jestem od pierwszej edycji. Mam wrażenie, że od tego czasu minęło wiele lat. Z sentymentem wracam do początków - rozgrywanej 3 lata temu kameralnej wtedy imprezy nad zalewem w Konstantynowie (OrientAkcja 2014). Teraz o kameralności można już zapomnieć. Rajd dołączył do imprez z cyklu Pucharu Bikeorientu, a na 6-tej jego edycji pojawiły się tłumy rowerzystów spotykane tylko na najlepszych maratonach na orientację. Nie ma co narzekać - w ten sposób mogę spotkać się i rywalizować ze znajomymi orientalistami z odległych rejonów kraju.

dojazd na start


Po raz kolejny rajd odbywa się w gościnnym Głownie. Jak można przypuszczać organizatorzy wykorzystają tereny, które pominęli w poprzedniej edycji. Przekroczymy szosę łączącą Łódź z Warszawą i poznamy tereny położone na południe od tego miasta. Już po rozdaniu map dowiemy się, że teren rywalizacji sięgał będzie do Brzezin i Rogowa (znanego nie tylko łodzianom z położonego obok arboretum).

Chwila namysłu nad otrzymaną mapą i słyszę komendę START (9:35). Przynajmniej na początku dużego wyboru nie ma, pętlę łączącą wszystkie punkty można jechać zgodnie lub przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Odcinek specjalny można zaliczać na początku lub dopiero podczas powrotu na metę. Wybieram tą drugą opcję i natychmiast wyruszam na trasę do punktów położonych na wschodzie. Objeżdżam zalew, przecinam drogę krajowa i mknę w kierunku pierwszego punktu. Dla pewności sięgam po linijkę. Na niewiele się to zdaje, zatrzymuję się na skraju pól nie znalazłszy punktu. Dopiero później zauważę, że skala mapy różni się od standardowo stosowanej 1:50.000. W tej sytuacji zmierzona na mapie odległość nie odzwierciedlała rzeczywistej. Wracam kilkadziesiąt metrów do miejsca gdzie zebrała się już grupka innych uczestników rajdu. Punkt znajduje się za kapliczką, a dla niepoznaki opisany został jako skrzyżowanie ścieżki, która nawet nie dochodzi do głównej drogi. PK13 - skrzyżowanie ścieżki - godz. 9:49 (14 min od startu).

Jadę za zawodnikami, którzy wcześniej odnaleźli lampion punktu kontrolnego. Na widok tylu bikerów adrenalina uderza do głowy. Zamiast spokojnie kontrolować mapę, skupiam się na tym, by wyprzedzić jadących przede mną orientalistów. Na efekty nie trzeba długo czekać. Po chwili nie wiem już nawet z której strony minąłem widoczne na mapie stawy. W którą stronę powinienem teraz skręcić z asfaltowej drogi? Jestem przekonany, że w lewo. Jadący przede mną, bardziej "trzeźwi" zawodnicy, skręcają w prawo.


Ruszam za jednym z nich. Wygląda na to, że wie dokąd jedziemy. Pozory mylą. Skraj lasu. Pozbawione wody stawy. Niknąca w miarę jazdy ścieżka. Głębokie trudne do pokonania przekopy pomiędzy fragmentami grobli. Coraz bardziej rozrastające się chwasty ("dziadów" poprzyczepianych do każdego elementu ubrania będę pozbywał się aż do powrotu na metę). Tędy nie da się dalej poruszać. Czas przyznać się do porażki i zarządzić odwrót. Jeszcze tylko pokonanie bagnistego kanału i po chwili wracamy do punktu wyjścia. Teraz nie popełniamy wcześniejszego błędu, na zakręcie drogi jedziemy dalej niepozorną ścieżką. Odciśnięte ślady pozostawione przez poprzedników ułatwiają odnalezienie punktu. PK19 - Skrzyżowanie ścieżki z ciekiem wodnym - 10:28 (39 od poprzedniego punktu). Parcie na dobry wynik bezpowrotnie mija. Na poszukiwaniach tracę 20-25 minut i trudno liczyć na zniwelowanie strat na dalszej, tak krótkiej trasie. Wyprzedzę słabszych orientalistów ale najlepsi tak czasochłonnych błędów z pewnością nie popełnią.

Dojazd do kolejnego punktu nie stanowi żadnego orientacyjnego wyzwania. Trudność sprawia natomiast otwarty teren i silny przeciwny wiatr. W okolicach punktu spotykam blisko 20 zawodników. Chyba wszyscy, którzy wybrali ten wariant zaliczania punktów przybyli tu przede mną. Porzucam rower przy piaszczystej drodze i biegnę w poszukiwaniu lampionu. PK1 - Górka, północna strona - 10:52 (24).

Powrót do asfaltowej drogi. Kolejny punkt ukryty jest gdzieś w środku całkiem obszernego jak na okoliczny, mocno zurbanizowany teren lasu. Poszukiwania ułatwiają rowerzyści, którzy znaleźli się tu przede mną. Skręcam w niepozorną ścieżkę którą właśnie opuszczają dwaj z nich. W miejscu gdzie znajduje się lampion i perforator spotykam grupę Xzibiego. PK9 - Skrzyżowanie jaru z rowem - 11:10 (18).

Do szału doprowadza mnie wyjazd potwornie nierówną drogą wzdłuż lasu. Pilnuję, żeby drgania nie wyrwały z przytwierdzonymi klipsami mapy. Gdy pokonam już tą przeszkodę i minę asfaltową drogę skupiam się na wypatrywaniu miejsca zgodnego z opisem punktu. Tym razem nie ulegam towarzyszącemu mi często owczemu pędowi, nie jadę za Xzibim ale skręcam wcześniej w porośniętą trawą drogę. PK18 - Brzozowy szpaler - 11:21 (11).

Powoli krystalizuje się kolejność zaliczania najbliższych kilku punktów. Na początek pojadę najkrótszą drogą do zlokalizowanego w okolicach Dmosina PK 12. Nieużywana zarastająca trawą polna droga. Szybki, pokonywany z wiatrem asfalt. W końcu skręcam w drogę przez las. Droga opada w dół. Są ślady moich poprzedników. Ruiny gospodarstwa. Brodzę w dorodnych pokrzywach porastających brzeg stawu. Jeszcze raz próbuję znaleźć lampion z innej strony bajorka. Przecież właśnie nad stawem powinienem go znaleźć. To, że nikt tych pokrzyw nie deptał przede mną jakoś umyka mojej uwadze.

Jeszcze raz spoglądam uważnie na mapę. Czy to oby na pewno tu? Wracam z powrotem w górę. Skręcam w przypadkową ścieżkę przez las i jadę na północ. Mam szczęście - jest inny, lepiej wyglądający staw. Mam podwójne szczęście - nie jestem sam. Obok stawu spotykam Basię i Grzegorza Czarny. To musi być tu. PK12 - Skarpa nad jeziorem - 11:50 (29).

Łukasik i ja


Teraz właściwą leśną dróżką wracam do asfaltowej drogi. Mój błąd był oczywisty. Zamiast na rozwidleniu kontrolować kierunek jazdy i jechać ścieżką przez las, wybrałem lepszą i lepiej widoczną gruntową drogę. Prawdę mówiąc rozwidlenia ścieżki i drogi nie zauważyłem.

Przede mną kolejny i nie ostatni dzisiaj punkt umieszczony w dolinie rzeki Mrogi. Później w analogiczny sposób będziemy eksplorowali brzegi rzeki Mrożycy. Brzegi rzeczek to ulubione przez organizatorów OrientAkcji miejsca umiejscowienia punktów kontrolnych. Bo gdzie indziej jak nie w zagłębionych nieraz głęboko w płaskim terenie, porośniętych lasem dolinkach dziko płynących rzek, szukać najciekawszych orientacyjnie miejsc. Trzeba przyznać, że wykorzystali ten element ukształtowania terenu po mistrzowsku. Punkty (przez nieuwagę lub dla wygody startujących) umieszczone były po tej samej stronie każdej z rzek co uchroniło niektórych uczestników przed pokusą pokonywanie tych przeszkód wpław.

Opuszczam asfaltową drogę. Drugi raz w tak krótkim czasie, nie dam się "nabić" w rozwidlenie dróg. Na chwilę zatrzymuję się w takim miejscu, spoglądam na mapę i wybieram właściwą czyli gorszą trudniej przejezdną dróżkę przez las. Zjeżdżam zboczem opadającym w rzeczną dolinę . Z krzaków rosnących obok drogi wypada Krzysiek Siemieniuk realizujący dotychczas własną wersję dojazdu do punktu. Razem bez problemu docieramy do końca właściwej ścieżki. PK3 - Brzoza przy ścieżce - 12:06 (16).

Teraz czas na zaliczenie pobliskiego ale znajdującego się na drugim brzegu rzeki punktu. Nie, nawet nie myślę o sprawdzaniu głębokości płynącej poniżej rzeki Mrogi. Nie daję się też nabrać na skrót który wybrał Krzysiek. Zamiast jechać gruntową drogą przez widoczne na mapie wzniesienie, wybieram dłuższy ale częściowo asfaltowy wariant omijający najwyższy punkt. Jeżeli stracę kilka minut to zachowam więcej sił na dalszą trasę. Wariant jest lepszy niż się spodziewałem, Na przeciwną stronę wzniesienia docieramy niemal w tym samym czasie.

Most, polna droga, miniaturowa zielona plama na mapie. Hasło - charakterystyczne drzewo. Odzew - Grześ. Takie właśnie opisy zdominowały zbudowaną przez Grzesia Liszkę trasę jurajskiego Korno. No tak, jeden z organizatorów Orientakcji też tam przecież był. Jak będzie wyglądało charakterystyczne drzewo dzisiejszej imprezy? Przecież każde drzewo w lesie jest na swój sposób charakterystyczne i niepowtarzalne.

Chyba wjeżdżamy w las niezbyt uważnie bo odnalezienie charakterystycznego tworu nie od razu kończy się powodzeniem. Sprawdzamy inny rejon. Tu lampion jest widoczny już z daleka. Nie da się schować za bardzo długim (wysokim) ale cienkim i pochylonym niemal do ziemi drzewku. Punkt razem z nami zalicza Marcin Gryszkalis, którego jeszcze nie raz spotkam na trasie. PK6 - Charakterystyczne drzewo - 12:24 (18).

Z Radkiem i Jarkiem


Teraz tą samą drogą trzeba wrócić na właściwą stronę rzeki. Ruszam za opuszczającym punkt Krzyśkiem. Dojeżdżamy do poprzecznej drogi. Zaraz, czy my jedziemy dalej w tym samym kierunku i do tego samego punktu. Przecież teraz powinniśmy skręcić w prawo. Zatrzymuję się żeby spojrzeć na mapę i kompas. Kierunek w którym pojechał mój znajomy zgadza się ze wskazaniami kompasu. Mimo wszystko coś jest nie tak. Czyżby zawiodła mnie pamięć? Czy mój zmysł orientacji się myli? Czuję się jakby mój świat stanął do góry nogami.

Wszystko wyjaśnia się dopiero podczas pisania tej relacji po dokładnej analizie śladu przejazdu. Do lasku w którym znajdował się punkt dojechaliśmy od północy. Opuściliśmy to miejsce - na co nie zwróciłem uwagi, jadąc za Krzyśkiem - na południe. Droga niewiele tylko dłuższa ale zaburzyła mój zmysł orientacji.

Skutki odwrócenia kierunków mój zmysł orientacji odczuwał będzie jeszcze jakiś czas. Nie poznaję drogi, którą jadę. Próbuję jakiegoś skrótu. Wycofuję się i przez pola docieram na skraj lasu do drogi, którą tu przyjechałem. Most na rzece. Asfaltowa droga. Droga przez las. Rozkojarzony mijam dróżkę prowadzącą wzdłuż jaru. Zawracam. Zbiegam do położonego głęboko w dole lampionu. PK11 - Zródlisko - 12:47 (23). Gdzieś z tyłu przemyka Adam faworyt Pucharu Bikeorientu. Jeszcze nie wiem, że będzie zwycięzcą dzisiejszej rywalizacji.

Mijam znany z DinoParku Kołacinek. Po asfaltowym ale prowadzącym pod wiatr odcinku trasy, ponownie zagłębiam się w lasach. Mijam wracającego spacerkiem Łukasza Senderka. Urwany pedał sprawił, że dla niego zawody już się skończyły. Przede mną krótki ale "czujny" przejazd wśród rozwidlających się leśnych dróg. Uff! Udało się bez błądzenia. Gdybym cały rajd jeździł tak uważnie, teraz z pewnością znajdowałbym się o wiele dalej. PK20 - Zrośnięte drzewo przy drodze - 13:10 (23). To drzewo też było charakterystyczne.

Opuszczam las i jadę znanymi asfaltowymi drogami. Przede mną mało oryginalny punkt obok skrzyżowania gruntowych dróg. Skrzyżowania w kształcie litery T trudno nie znaleźć jadąc od ogonka tej litery. Punkt doskonały dla początkujących orientalistów na trasie rekreacyjnej. Co tam będę się rozpisywał - lubię takie punkty. PK16 - Brzoza przy ogrodzeniu - 13:26 (16).

Jazda na zachód czyli z wiatrem. Nierówna utwardzona gruntowa droga. Z przeciwnej strony nadjeżdża Łukasik, jeden z kandydatów do pudła. Mam szczęście, przede mną w odpowiednią dróżkę przez las skręcają dwaj inni zawodnicy. Jadąc ich śladem i śladem rowerowych kół zaliczam PK14 - Ogrodzenie starego cmentarza - 13:37 (11).

Krystian J., Jarek W., Adam W., Łukasz S.


Po powrocie na asfalt znowu mam wątpliwości orientacyjne. W końcu określam kierunek i jadę w stronę kolejnego punktu. Wątpliwości, w którą drogę skręcić rozstrzyga dobra jakość zaznaczonej jedynie przerywaną linią drogi. Dołączam do partnera z wcześniejszych punktów. W pewnej chwili droga wykręca i jedziemy po niewłaściwej stronie lasu. Przed zaliczeniem punktu czeka nas kilkudziesięciometrowa metrowa przeprawa "na krechę" przez niezbyt przejezdny las. PK2 - Jar - 13:57 (20).

Jesteśmy w okolicach Brzezin, więc w jednm z bardziej górzystych rejonów Wyżyny Łódzkiej. To tu odbywają się jedne z najbardziej wymagających maratonów MTB. Najdłuższy z podjazdów na trasie tych maratonów teraz będę pokonywał w przeciwnym kierunku. Przede mną karkołomny zjazd wyboistą drogą w dolinę rzeki Mrożycy. Jadąc po przeciwnej stronie rzeki, skrupulatnie odmierzam odległości, sprawdzam kierunek jazdy. W okolicy dawnej żwirowni mijam najwyżej położone miejsce na dzisiejszej trasie. Może nie najszybciej ale sprawnie docieram do punktu, którego opis jest wart tyle co opis "drzewo w lesie". Widoczne ślady kół nie są tu bez znaczenia. PK4 - kopczyk - 14:27 (30).

Zjeżdżając piaszczystą drogą do znanej asfaltowej drogi sięgam po bidon. Niespodzianka. Puste miejsce. Musiał mi wypaść podczas zjazdu. Najbliższe kilometry spędzę na rozważaniach: wrócić w tygodniu i poszukać zguby czy jechać do sklepu i kupić nowy. Przede mną najwyżej położony punkt kontrolny a jednocześnie najbardziej stromy podjazd. Lampion punktu kontrolnego jest widoczny pomiędzy drzewami kiedy dojeżdżam na skraju wzniesienia. By zobaczyć polankę muszę pokonać jeszcze kilkanaście metrów. PK10 - Brzeg polanki na wzniesieniu - 14:42 (15).

Poniżej punktu zatrzymuje mnie Krzysiek trzymający w ręce moją zgubę. Po wypiciu, w ramach znaleźnego, niekreślonej ilości herbaty oddaje mi zgubę. Oddycham z ulgą. Bez picia trudno by było pokonać dystans dzielący mnie od mety. Po wielu rozstaniach i spotkaniach znów jedziemy razem. Biorąc pod uwagę, że dotychczas błędy walimy w zupełnie innych miejscach to jedyna szansa by szybko zaliczyć resztę trasy.

Pewnie jadę pokonywanym wielokrotnie zielonym szlakiem. Mijamy młyn przy którym umieściłem punkt na pierwszym zorganizowanym przez siebie rajdzie na orientację. W skrupulatnie odmierzonej odległości skręcamy w drogę prowadzącą w kierunku rzeki. Porzucam rower i ruszam na przeszukiwanie skraju skarpy. Porażka. Skarpa na kilkudziesięciu metrach przeszukana bez spodziewanego efektu. Wracając do roweru kątem oka dostrzegam czerwień lampionu. Drzewo z punktem znajduje się blisko 10 m od skraju skarpy. To w tym miejscu rozpocząłem poszukiwania. No, ale co ślepemu po oczach. Przecież drzewo nie było na tyle grube by skryć lampion PK17 - Brzeg skarpy - 14:57 (15).

Nieco dalej w tym samym Poćwiardowskim Lesie, ponownie nad Mrożycą (a jakże by inaczej) czeka na nas kolejny punkt. Najkrótszy dojazd zielonym szlakiem. Najpewniejszy i być może najszybszy od asfaltowej drogi na północy. Przekonuję do drugiego wariantu mojego towarzysza. Do punktu prowadzi ścieżka wyjeżdżona przez poprzedników w zarastającej leśnej dróżce. Na skraju podmokłego łęgowego lasu odnajdujemy lampion. PK7- brzeg bagna - 15:15 (18).

pamiątkowa fotka


Długi asfaltowy przejazd do punktów zlokalizowanych w okolicach Głowna. Coraz częściej spoglądam na czas dzielący nas momentu gdy skończy się limit wyznaczony na pokonanie trasy. Nasz cel na dziś to zaliczenie wszystkich brakujących do kompletu punktów. Mijamy Szczecin. Skręcamy w las i docieramy do PK8 - Brzeg rzeki - 15:42 (27). Rzeka to oczywiście Mrożyca.

Przed nami Odcinek Specjalny, który zawsze wzbudza we mnie duże obawy. Na wyznaczonej na mapie trasie będzie trzeba znaleźć aż 4 lampiony. Trudnością pokonywania OS-a jest konieczność jednoczesnej obserwacji mapy, kontroli przejechanego dystansu i obserwacji pobocza w poszukiwania lampionu. Jazda w dwuosobowej grupce zwiększa szanse na pełny sukces. Musimy to zrobić bezbłędnie za pierwszym razem. Na powtórkę źle przejechanej trasy nie będziemy mieli czasu. Tak jak przewidywałem doskonale się uzupełniamy, tam gdzie orientacja zawodzi mnie prowadzi Krzysiek, jego błędy w końcówce mnie udaje się skontrolować. Z trasy wypadamy raz w północnej części mapy i ten fragmencik przejeżdżamy w odwrotnej kolejności ale i tak nie znajdujemy tam żadnego lampionu. Cztery odciski perforatora lądują na karcie startowej. Dorobek zwiększa się o 2 punkty. OS - 15:51-16:21 (9).

Czas dzielący nas od zakończenia imprezy nieubłaganie zbliża się do końca. Do zaliczenia pozostały ostatnie 2 punkty. Czas jaki możemy na to poświęcić to ok. 40 minut. Rowerowy licznik przełączam z dystansu na zegar. Kontrola czasu może być kluczowa. Podczas imprez na orientację nie opłaca się przyjeżdżać na metę po czasie.

Opis czekającego na zaliczenie punktu jest dość trywialny - brzeg jeziorka. Dopiero na miejscu okazuje się, że to rozległe tereny po dawnej żwirowni. Chyba groźba upływającego czasu sprawia, że szybko i bezbłędnie trafiamy w odpowiednie miejsce. PK5 - Brzeg jeziorka - 16:30 (9). Ponownie mijamy dawno nie widzianego Marcina.

Melduję ile czasu nam pozostało i jedziemy dalej. Krzysiek zajmuje się nawigacją ja nieustannie spoglądam na zegarek i rozglądam się za kolorowym lampionem. Ta metoda się sprawdza, już z daleka widzę w mocno przerzedzonym lesie nasz obiekt pożądania. PK15 - Dołek - 16:39 (9). Gdybyśmy wcześniej jechali razem i jechali tak pewnie jak w końcówce ...

Jesteśmy na przedmieściach miasta, do powrotu pozostało ponad 20 minut. Przejazd przez miasto nigdy nie był moją najlepszą stroną. Kreślimy na planie miasta jakieś dziwne zygzaki. Nic to najważniejsze jest, że w końcu trafiamy na metę. Jako ostatni z uczestników zaliczamy wszystkie punkty i to pozwala zająć 12 pozycję. Wygląda na to, jakby wielu ze znajomych orientalistów było tu już dawna. Bezwzględnym zwycięzcą został Adam Wojciechowski wyprzedzając drugiego na mecie Piotrka Banaszkiewicza o pół godziny. My przyjechaliśmy dokładnie 2 godziny po zwycięzcy.

Powtórzę to co nasunęło mi się od razu po powrocie na metę. Organizatorzy wycisnęli z wydawałoby się prostego terenu, maksimum wszystkiego co orientacyjnie najlepsze. W czasie pokonywania trasy poznaję wydawałoby się znany mi teren od zupełnie innej strony. Ja mniej więcej wiedziałem czego mogę po tych terenach oczekiwać. Pochodzącego z okolic Białegostoku Krzyśka Siemieniuka zupełnie zaskakuje ilość przewyższeń w wydawałoby się płaskim terenie oraz niebanalnie położone punkty kontrolne. Na takie imprezy warto wracać.

trasa przejazdu

trasa na ridewithgps.com


wizualizacja przejazdu na http://3drerun.worldofo.com


Statystyka:

Dystans - 124,7 km
Przewyższenie - 870 m
Czas trasy - 7:16
Efektywny czas jazdy - 6:31
Prędkość średnia - 19,3 km/godz.
Prędkość maksymalna - 44,9 km/godz.
Punkty 22/22
Miejsce 12/35

Start 9:35
PK13 - 9:49 (14)
PK19 - 10:28 (39)
PK1 - 10:52 (24)
PK9 - 11:10 (18)
PK18 - 11:21 (11)
PK12 - 11:50 (29)
PK3 - 12:06 (16)
PK6 - 12:24 (18)
PK11 - 12:47 (23)
PK20 - 13:10 (23)
PK16 - 13:26 (16)
PK14 - 13:37 (11)
PK2 - 13:57 (20)
PK4 - 14:27 (30)
PK10 - 14:42 (15)
PK17 - 14:57 (15)
PK7 - 15:15 (18)
PK8 - 15:42 (27)
OS - 15:51-16:21 (9)
PK5 - 16:30 (9)
PK15 - 16:39 (9)
Meta - 16:51 (12)

Łódź, 2018 r.

Krzysztof Wiktorowski (wiki)
e-mail: wiki256@gmail.com


powrót