.

Bo dwie krowy to nie jedna

Konno-Rowerowa Orientacja w Adriannie KROWA III edycja 2016

Adamów Stary, 29 września 2016 r.

(relacja)

relacje z innych imprez


powrót


foto: Xzibi, Doktorek

Start w jakiejkolwiek rowerowej imprezie w kilka dni po morderczym Maratonie Północ-Południe nie wydaje się dobrą decyzja. Zdaje się, że w tym czasie powinienem raczej leżeć i wypoczywać a nie jeździć rowerem. Trudno jednak odrzucić osobiste zaproszenie od organizatora. Wstępnym planem jest przejazd turystyczno-towarzyski. Przecież nie za każdym razem muszę się ścigać.

Trasa maratonu P-P nie zaskakuje znaną już na starcie długością. Uciążliwe są jedynie zlokalizowane na południu strome podjazdy. Swoje dokłada przechodzący nad krajem zimny i deszczowy front. Największą niespodzianką jest szybka regeneracja organizmu po maratonie (czyżbym na trasie nie dał z siebie wszystkiego). Podczas ponad dwudziestokilometrowego dojazdu do bazy rajdu nie czuję śladu zmęczenia. Gdzieś po głowie zaczyna kiełkować tytuł relacji, coś w stylu: "Jedna krowa to za mało" nawiązującej do wyniku z 2014 - Wygrałem Krowę. Pozostaje jedynie drobny szczegół, trzeba będzie najszybciej pokonać tegoroczną trasę.

W drodze do bazy jadę przez pewien czas z grupą Doktorka, później samotnie docieram do Stajni Adriannia w Adamowie. Miejsce startu powoli zapełnia się uczestnikami. Który z nich będzie w stanie najszybciej pokonać trasę. Kandydatów jest kilku. Brakuje jedynie odwiecznego rywala Piotra B., również Radek wybrał w tym czasie start w pucharowych Trudach. Tak naprawdę to wszystko zależy tylko ode mnie, od tego czy wybiorę optymalną trasę, czy bezbłędnie będę odszukiwał kolejne punkty kontrolne i od tego jak szybko będę jechał pomiędzy punktami. Na kilka minut przed startem każdy z uczestników trzyma w rękach kolorową mapę z punktami zaznaczonymi 14 czerwonymi okręgami. Jeden z nich mocno spłaszczony oznacza krótki odcinek specjalny. Długopisem łączę kolejne punkty. Wbrew obawom zadanie okazuje się proste. Optymalny wariant kolejności zaliczania punktów jest jeden, można jedynie wybrać zachodnią część mapy i jechać zgodnie z ruchem wskazówek zegara lub pojechać w przeciwnym kierunku.

W czasie dalszej analizy mapy zaskakuje mnie sygnał startu. Nie ma na co czekać, jako pierwszy ruszam na trasę. Gdy na moment zatrzymuję się by włączyć GPS który zapisze mi przebytą trasę mija mnie kilku zawodników. Ma to też swoje dobre strony. Chwilowo mogę odpuścić sobie nawigację. Dojeżdżam na gotowe, gdy jadący z przodu skręcają w boczną przecinkę do pierwszego punktu. Prowadzona w lesie wycinka nie ułatwia jazdy. Na drodze walają się większe i mniejsze gałązki. Część można pokonać nie zsiadając z roweru, inne fragmentu prowadząc lub wręcz przenosząc rower. Wreszcie przecinka się kończy. Skoro i tak będziemy tędy wracać nie ma sensu ciągnąć ze sobą roweru. (Niemal) niewidoczna ścieżka prowadzi do drewnianego mostku nad Bzurą. PK1. Mostek. Spojrzyj w prawo, w lewo ... Powalone leży drzewo. A ja taki mam frasunek: Jaki drzewa to gatunek? Mostek jest ale które z powalonych drzew i z której strony mamy rozpoznać. Wspólnie (choć bez przekonania) ustalamy, że być może chodzi o powaloną brzozę. Pewności nie ma bo kilka metrów dalej leży olcha.


Zaczynamy odwrót, z przeciwnej strony nadciągają kolejne mniejsze i większe grupki rowerzystów. Można przypuszczać, że od tego punktu zaczynali rajd wszyscy jego uczestnicy. Wśród 3-4 jadących razem ze mną zawodników jest dwójka tych, z którymi dotrę aż do mety. Chociaż na leśnej drodze pozostaję nieco z tyłu to na asfalcie odrabiam straty a po chwili prowadzę całą grupkę. Cel to "Dolina Skrzatów" we Florentynowie. PK11. W którym kręgu Bogów Słowiańskich znajdują się skrzaty? Porzucamy rowery przed wejściem. Jak znaleźć odpowiedź na pytanie? Uwielbiam takie pytanie. Bezradnie zatrzymuję się przy pierwszej tablicy obok wejścia. Pomimo towarzyszącego rywalizacji pośpiechu trzeba uspokoić emocje i na spokojnie zapoznać się z tekstem tej a może kilku kolejnych tablic. Tekst nie jest długi i szybko znajduję odpowiedź. 8 krąg.

Popędzam towarzyszących mi bikerów - jedziemy dalej. Na szutrowych drogach pojawia się "tarka". Trzęsie tak mocno, że najpierw niezauważalnie odpada mi jeden klips trzymający mapę. Nieco dalej muszę wracać po opuszczającą mapnik mapę. Nie ma innego wyjścia, od tego momentu mapnik będzie jedynie pełnił funkcję ozdoby roweru. Złożoną mapę (podobnie jak manifest) będę w miarę potrzeby trzymał w dłoni lub chował pod wierzchnią koszulkę. Znowu muszę gonić odjeżdżających mi zawodników. Kiedy docieram na miejsce odpowiedź zostaje już ustalona. PK10. Słupki ogrodzenia obsadzone puszkami po piwie. Właściciel posesji najbardziej lubi piwa marki ...? (podaj ich nazwę). Żeby nie było zbyt łatwo ogrodzenie znajduje się na zakręcie drogi na samym początku zaznaczonego obszaru więc łatwo je przegapić. Właściciel lubi Harnasia i Tyskie.

Gruntowych dróg ciąg dalszy. Krótki skrót piaszczystą polną drogą. Znany rowerowy szlak. W miarę możliwości staram się w trakcie jazdy przeczytać opis czekającego mnie punktu. PK9. Podaj liczbę haczyków do mocowania siatki piłkarskiej przy górnej poziomej belce. Dojeżdżamy minimalnie zbyt daleko ale po chwili zastanowienia wracamy i skręcamy w ścieżynkę pomiędzy drzewami. Spodziewanego boiska nie ma ale porzucona bramka to i owszem. O ile dobrze pamiętam haczyków było 13.

Skręcamy prosto na północ. Początek nie jest zachęcający, nierówna szutrowa droga, teren lekko wznoszący się a do tego przeciwny wiatr. W końcówce jakieś polne drogi. Bezskutecznie próbuję w czasie jazdy odmierzyć dzielącą nas od punktu odległość. Niepotrzebnie, kępę drzew na polu widać już z daleka. Dla ułatwienia widać tam też dwoje uczestników rajdu. PK12. Biada temu, kto tu wpadnie! Brzozy rosną w dole, na dnie. Nim poczujesz powiew grozy ... Policz wszystkie w dole brzozy. (podaj liczbę brzóz). Burza mózgów. Sytuacja czasami spotykana przy punktach opisowych - zgadywanie, tego co autor miał na myśli? Ile jest brzóz - 2 czy 4? Każda pary konarów wyrasta z jednego pnia. Wpisujemy więc 2.


Pędzimy do znajdującego się nieopodal drewnianego kościółka w Budzynku. PK13. Podaj kolory szyb w okrągłych okienkach kościoła (okienka w prezbiterium). Kościół jest tam gdzie powinien być. Okrągłe okienka również są. Kolory? Tu zebrane konsylium jest znacznie bardziej liczne. Na skróty, pomijając kilka z zaliczonych już przez nas punktów, dotarło kilka innych osób. Wspólnymi siłami rozszyfrowujemy 3 kolory - niebieski, zielony i czerwony. Czwarta szybka skutecznie unika naszym zdolnościom poznawczym. Możemy zgadywać ale zgodnie ze stanem faktycznym wpisujemy: ciemny (tylko czy to jest określenie koloru).

Równa asfaltowa droga to mój żywioł. Chociaż jedziemy przy niesprzyjającym wietrze rozkręcam się do szybkości przekraczającej 30 km/godz. Skręcamy w szutrową drogę w poszukiwaniu odpowiedzi na kolejne pytanie manifestu. PK14. Jakie zwierzę siedzi na drzewie? Ponieważ leniwce w Polsce nie żyją oczywistym wydaje się, że żadne żywe zwierzę na nas nie czeka. Jaki sztuczny stwór znajdziemy na miejscu. Odpowiedź zaskakuje. Do drzewa przytwierdzona jest małpa w której bardziej obeznani z egzotyczną fauną (a może postaciami z kreskówek) rozpoznają goryla.

Kontynuujemy jazdę na wschód. Jadę swoim mocnym tempem, nie oglądając się za siebie. Każdy, kto tu nie wytrzymał tempa lub zatrzymał się chwilę dłużej na punkcie nie ma już szans odrobić strat. Kiedy mijamy Parzęczew wiem, że za moimi plecami pozostraje nas już tylko dwóch uczestników. weterani wielu pucharowych imprez na orientację Piotr Nowak z Gerappa i Piotrek Zarzycki z KTR Bikeorient. To ilość w zupełności wystarczająca do zapełnienia podium. Coś mi mówi, że pudło jest pewne. Nie wydaje się by ktokolwiek innych jechał tak szybko jak my. Przeskakujemy wiaduktem nad autostradą by odnaleźć PK8. Garaż opuszczonego domu. Podaj liczbę okien znajdujących się w garażu. Pytanie, gdzie jest garaż? Jeżeli nie widać go na zewnątrz to znaczy, że stanowi integralną część budynku. Wystarczy stwierdzić, które z okien należą do części garażowej. Wpisujemy 3 i możemy jechać dalej.

Zamiast najkrótszego wariantu, wybieram wygodny dla siebie bo prostszy orientacyjnie drogami po przeciwnej stronie autostrady. Jest lepiej niż przypuszczałem i niż wynikało z mapy. Przez cały czas jedziemy równym asfaltem. Punkt znajduje się nad stawami więc do policzenia będziemy mieli ilość żabek. Z niezbyt czytelnej w tym miejscu trudno znaleźć dojazd do punktu. W terenie wygląda to już znacznie lepiej. Są tu już ślady naszych poprzedników. Spotykamy też pokonującego trasę w przeciwnym kierunku Michała Bedyka. PK7. Podaj liczbę "żabek" w pierwszym (licząc od drogi), białym opuszczonym domku nad brzegiem stawu. Po kilkukrotnym (dla pewności) przeliczeniu znajdujących się na okiennym karniszu metalowych uchwytów podajemy ich liczbę - 17.

Przed nami najtrudniej przejezdny odcinek trasy. Na mapie przerywana linia prowadzona w poprzek piaszczystego lasu. Bezbłędnie wbijamy się w drogę odchodzącą na skos na zakręcie czerwonego szlaku. Lepsze odcinki piaszczystej drogi przeplatają się z takimi, na których pokłady sypkiego piasku uniemożliwiają jazdę. Miejscami można wykorzystać twardsze fragmenty nie zarośniętego lasu. Wszyscy walczą z opornym podłożem. Jestem w najgorszej sytuacji stosunkowo wąskie trekkingowe opony sprawiają, że męczę się najbardziej. Pozostaje się jedynie cieszyć, że to zaledwie nikły ułamek (1,5 km) całości trasy. Przy bocznej przecince odnajdujemy dwa słupki. Uważne spojrzenie na mapę pozwala wybrać ten bliższy głównej drogi. PK6. Na zakręcie słupek stoi. Tu zatrzymać się przystoi. Cała zawodników grupka musi spisać nr słupka. Od strony przecinki można odczytać numer 125.

Jeszcze kilkaset metrów i stan drogi się poprawia. Korzystając z okazji odczytuję kolejne zadanie. PK5. Parking, tablice edukacyjne. Odnajdź tablicę dotyczącą "Układu piętrowego lasu". Podaj liczbę pięter i ich nazwy. No cóż, taką wiedzę posiada (pewnie powinien posiadać) każdy uczeń gimnazjum/liceum. Nie podejmuję się zgadywać. Zresztą po co, jeżeli i tak będzie przejeżdżać obok punktu. Skręcamy do znanego miejsca odpoczynku w Grotnikach. Zgodnie z tablicą pięter jest 4 (ściółka, runo, podszyt, drzewostan). Pamięć jest zawodna, dla potrzeb relacji muszę sięgnąć do Internetu.

Powoli zbliżamy się do końca rajdu. Na rozkładzie mamy jeszcze ostatnie 3 punkty. Szutrowa droga prowadzi nas w okolice doliny Lindy. Uważnie jadę szukając paśnika po prawej stronie drogi. Zamiast paśnika spotykamy Wiolę, która z powodu kontuzji zamieniła rower na buty i wystartowała na trasie pieszej. Utwierdza nas w tym czego się domyślamy. Tuż obok bocznej dróżki odnajdujemy drewnianą konstrukcję. PK4. Podejdź druhu do paśnika, gdzie dzik szybko paszę łyka. Aby znaleźć się na szczycie, policz deski w dna korycie (podaj liczbę desek). Jak by nie liczyć deseczek jest 5. Nasza koleżanka z uśmiechem proponuje podanie odpowiedzi na pytanie z punktu 2. Nie jesteśmy zainteresowani. Mielibyśmy zrezygnować z przyjemności samodzielnego odnalezienia chociażby jednego punktu? Przecież nie po to przyjechaliśmy na rajd na orientację.

Jak przedostać się do odległego zaledwie o kilkaset metrów punktu. Na mapie nie widzę żadnej drogi. Piotrek, który jeździł ostatnio w tym rejonie grotnickiego lasu nie ma z tym problemu. Mijamy asfaltową drogę. Wbijamy w polną drogę na wprost. PK3. Pomnik psa pochowanego. A tu zapisz imię jego. Bezskutecznie przeszukujemy niewielki lasek, pole. Kamień, tabliczka? Jak wygląda typowy pomnik psa? Wracamy do punktu wyjścia. Tym razem dokładnie odmierzam odległość. Porzucam rower i szukam na polu, sąsiednich miedzach i dróżkach. Wkrótce do wspólnych poszukiwań dołącza Wiola. Chłopcy jadą drogą wzdłuż torów do lasku położonego kilkaset metrów dalej. Po chwili potwierdzają odnalezienie punktu tam gdzie nie powinno go być. Chociaż podają imię psa Piko, osobiście muszę zobaczyć cel poszukiwań. Cena jaką płacę za swoją ciekawość to pościg za oddalającymi się bikerami.


Przejazd do ostatniego punktu to już etap przyjaźni. Tak bardzo zajęci jesteśmy rozmową, że na kolejnym skrzyżowaniu nie jesteśmy pewni miejsca w którym się znajdujemy. Piotrek mobilizuje do szybszej jazdy strasząc konkurencją Michała. Mijamy leśny parking. Skręcamy do leśniczówki. Na odległym skraju polany widzimy poszukiwaną przez nas ambonę. Pokonanie zaoranego pola nie jest najlepszym pomysłem. Wycofujemy się i jedziemy okalającą pole drogą. PK2. Kiedy dojdziesz do ambony, przed przyrodą bij pokłony. Potem nie rób kwaśnej miny, policz szczeble od drabiny. Wpisujemy 10 i możemy wracać na metę. Trudno po zgodnym pokonaniu całości trasy ścigać się na ostatnim odcinku do mety. Razem kończymy rajd a decyzję o przyznaniu miejsc na podium pozostawiamy organizatorowi. Jeszcze chwila niepewności. Zaraz ale co robi gość, który przyjechał na metę chwilę przed nami? W porządku, on nie zaliczył wszystkich punktów. Jesteśmy pierwsi.


Wolałbym zgodnie ze stanem faktycznym miejsce ex aequo, ale Bartek, organizator całego zamieszania, decyduje inaczej. Co było kryterium klasyfikacji, wiek, , dotychczasowy udział w rajdach, czy znajomość z organizatorem? Trafiam na najwyższy stopień podium, nieco niżej staje Piotrek Z. a na 3 miejsce trafia Piotr N. ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie.


Statystyka:

Dystans - 67,7 km
Czas trasy - 3 godz. 53 min.
Czas jazdy - 3 godz. 16 min.
Prędkość śr. - 20,7 km/godz.
Prędkość max. - 38,3 km/godz.
Przewyższenie - 270 m


Krzysztof Wiktorowski (wiki)
e-mail: wiki256@gmail.com

powrót