.
Po kilkudziesięciu kilometrach mija nas mała grupka zawodników startujących 10 minut po nas. Nie próbuje się do nich przyłączyć. Łykamy kolejne osoby z grupy startującej przed nami. Prędkość jazdy siada. W utworzonej dużej grupie nie widać woli współpracy, a może zawodnicy opadli już z sił. Grupa rwie się. Wychodzę na czolo, czekam na pozostalych. Wreszcie bez napierania ruszam do przodu. Przez chwilę widzę cień zawodnika jadącego z tyłu. Wreszcie i ten znika.
Czuję się doskonale więc nie oglądając się do tyłu robię swoje. Kiedy spojrzę do tyłu kilka kilometrów dalej po jadącej z tyłu grupie nie ma nawet śladu. Samotnie dojeżdżam do pierwszego punktu żywnościowego w Krajence. Zgodnie z planem nie zabawię tu nawet chwili dłużej aniżeli niezbędne minimum. Uzupełniam zapas wody. Z rąk Prezesa odbieram 2 słodkie bułki i ruszam dalej. Tym razem jestem dobrze aprowizowany więc ciepły posilek byłby niepotrzebną stratą czasu. Pozostawiam spożywajacych posilek zawodników. Kiedy opuszczam punkt mijam się z pierwszymi uczestnikami mojej grupy startowej.
I punkt żywnościowy - KRAJENKA (dystans - 150,1 km; czas trasy/czas jazdy/postoje - 5:35 /5,31/0:04; śr. 27,2
Na drodze prowadzącej w kierunku morza mijają mnie tabuny niedzielnych rowerzystów. Przynajmniej tak sądzę po widoku obładowanych rowerami samochodów. Na pierwszych uczestnikow KMT którzy skorzystalli z gorącego posilku będę musiał jeszcze trodchę poczekać. Doganiają mnie na pagórkach Pojezierza Drawskiego, które spowalniają moją jazdę. Z dwoma samotnymi zawodnikami oraz z liczącą 4 osoby grupką będę się mijał jeszcze kilkukrotnie. Jadą szybciej ale jednocześnie wielokrotnie zatrzymują przed sklepami i stacjami paliw.
Osiągam najwyższy punkt na trasie maratonu. Asfaltowa droga przechodzi tu przez grzbiet w okolicach Stare Gonne. Nagroda w postaci szybkiego zjazdu? Asfalt jest w takim stanie, że mogę o tym zapomnieć. Może jednak nie powinienem narzekać. Dużo gorzej będą mieli jadący na cienkich oponach szosowcy, czyli większość ze startujących. Zdaje się jednak, że bardziej dla nich dotkliwy był kilkusetmetrowy odcinek bruku w miejscowości Brus.
Jeszcze kilka kilometów i mogę powiedzieć, że osiągnąłem najbardziej wysunięty na północ punkt trasy. Połczyn Zdrój jest też pólmetkiem rajdu.
Półmetek - POŁCZYN ZDRÓJ (255,1; 9:42 /9:37/0:05; 26,5)
Od drugiego punktu żywnościowego dzieli mnie niewiele ponad 20 km dobrze znanej trasy. W Drawsku spędzałem killkukotnie rodzinny urlop z nieodłącznie zabieranym na takie wyjazdy rowerem. Wbrew wcześniejszym obawom na punkcie jestem na długo przed zapadnięciem zmroku. Tego miejsca nie zamierzam odpuszczać. Pożywna zupka mięsna, uzupełnione wodą bidony i mogę ruszać dalej. Ponownie pozostawiam zawodnikow, ktorzy mijali mnie na trasie.
II punkt żywnościowy - STARE DRAWSKO (276,6, 10:47 /10:29/0:18, 26,4)
Teraz każdy kilometr, każde 10 km zbliża mnie do mety. Prędkość spada. Koło północy zmorą zaczynają być senne kryzysy. Probuję walczyć pijąc zabraną ze sobą kawę. Walczę zatrzymując się pod napotkanymi wiatami na kilkuminutowe drzemki. Pomaga ale tylko na krótko. Jedna, druga, trzecia, ... wiata. Kolejnej nie jestem w stanie doczekać. Budzę się w chwili gdy niemal już leżę na asfalcie. Efekt wstrząsowy sprawia, że senność mija bezpowrotnie. Wolno wlekę się w kierunku mety.
II połówka (255,4; 13:50 / 12:21/1:29; 20,7)
Meta ROBAKOWO (510,5; 23:32 /21:58/1:34; 23,2)
Dystans - 519,8 km
Czas od startu honorowego - 24 godz.
Czas od startu ostrego - 23 godz. 32 min.
Czas jazdy - 21 godz. 58 min.
Czas postojów - 1 godz. 34 min.
Prędkość śr. - 23,2 km/godz.
Prędkość max. - 48,3 km/godz.
Przewyższenia - 2700 m