Ostatni taki Harpagan

LIII EKSTREMALNY RAJD NA ORIENTACJĘ "Harpagan 53"
Cewice, 21-23.04.2017 r.

(relacja)

relacje z innych imprez
powrót

15 lat, a dokładniej 30 edycji minęło od czasu gdy wystartowałem po raz pierwszy w 24 Harpaganie w Pucku. 53 edycja tej imprezy rozgrywana w okolicach Lęborka i Słupska z pewnością nie będzie należała do najłatwiejszych. Już podczas krótkiego dojazdu do bazy, mijam pokaźne porośnięte lasem wzniesienia. Wcześniejsze prognozy pogody sprawdzają się wyjątkowo dokładnie. Wieczorem zaczyna padać, silny od początku dnia (a właściwie kilku dni) wiatr jeszcze bardziej się wzmaga. Czas na sen - jutro wczesna pobudka. Stukający w metalowy dach deszcz, przypomina mi mój debiut w Pucku. Apogeum opadów i siły wiatru przyjdzie gdzieś koło północy. Słyszę ogromny hałas. Mam wrażenie, że to hałas wywołanych przez kilkanaście metalowych wózków jeżdżących po drewnianej podłodze (to zboczenie wynikające z pracy w bibliotece). Rano dowiemy się, że w nocy kilkanaście osób ratowało namiot i oddane na przechowanie rowery. Kiedy budzę się po północy już nie pada (prognozy znowu się potwierdziły).

Pobudka. Sprawnie zaliczam kolejne punkty przygotowań: posiłek, odpowiednie do panującej pogody ubranie, prowiant na trasę. Po latach startów to już rutyna. Do bazy, po pierwszej pętli, wracają piechurzy i uczestnicy trasy mieszanej. Deszcz i bardzo silny wychładzający wiatr nieźle dał im popalić. Efekt, to jedynie 23 osoby które zaliczyła całą pieszą setkę. My mamy więcej szczęścia. Naszym przeciwnikiem pozostanie silny wiatr, pagórkowaty teren i być może rozmokłe podłoże.

Start 6:30

Tradycyjna odprawa na boisku przed szkołą. Nowością tej edycji będą rozświetlenia (dokładniejsze mapki) okolicy punktów kontrolnych. Po raz pierwszy będą też punkty nieobsadzone przez sędziów. Mapy rozdane. Czas na ustalenie kolejności zaliczania punktów. Priorytetem w każdych warunkach, a szczególnie przy tak silnym wietrze jest trasa zakładająca powrót do bazy z wiatrem. Wybór kierunku wydaje mi się oczywisty. Jadę na północ, a później zgodnie z ruchem wskazówek zegara tak by wracać z zachodu czyli z wiatrem. Staram się szybko ustalić kolejność początkowych punktów. W każdym wariancie nie wiem co zrobić z położonym niedaleko bazy PK16 - zostawię go do zaliczenia na koniec.

Kierunek Lębork. Zjeżdżam w gruntową drogę, mijam wiadukt kolejowy. Z największą ostrożnością i największymi obawami ruszam na poszukiwanie pierwszego punktu kontrolnego. Linijka, kompas. Porównywanie mapy z jej rozświetleniem. Lekki podjazd i utwardzony deszczem piasek pokrywający miejscami drogę, w niewielkim tylko stopniu utrudniają jazdę. Sił mi nie brakuje, w końcu to dopiero początek maratonu. Na końcu zakręcającej bocznej leśnej dróżki widzę namiot. PK9 (3) Małoszyce, rozwidlenie dróg - godz. 6:58 (28 min. od startu)

Zjazd w dół tą samą drogą. Wymijam się z zawodnikami, którzy na początku wybrali ten sam punkt. W międzyczasie krystalizuje się we mnie koncepcja zaliczenia kolejnych kilku punktów. Na początek położony na którymś z sąsiednich wzgórz PK18. Wąska, kręta leśna droga nieustannie pnie się w górę. Droga jest nietypowa bo pokryta asfaltem. Wiatru, który powinien wiać w plecy, w zwartym kompleksie leśnym niemal nie zauważam. Z przeciwnej strony nadjeżdża Jarek Warda oraz Marek i Leszek Pachulscy czyli grupa Grey Wolf. Kolejna asfaltowa droga. Zgodnie z załączonym rozświetleniem i zdrowym rozsądkiem, punkt należy atakować od południa. Plątanina leśnych dróg. Do rozwiązania kolejna łamigłówka. Powtórka z punktu pierwszego: kompas, linijka, rozświetlenie mapy. Bardzo ostrożna jazda. Kiedy jestem już kilkadziesiąt metrów od punktu, widok nadjeżdżających z przeciwka bikerów potwierdza, że pojechałem prawidłowo. Krótki odcinek nieprzejezdnej przecinki i jestem na miejscu. PK18 (5) Dziechno, skrzyżowanie przecinek - 7:37 (39 od poprzedniego punktu). Jestem zadziwiony, że udało mi się tu trafić bezbłędnie. Może dlatego, że jadę na luzie, nigdzie się nieśpieszę i z nikim się nieścigam?

Zjazd do asfaltowej drogi. Patrząc na mapę czuję się trochę niepewnie. Przede mną przejazd przez, jak by nie było, dość duże miasteczko Lębork. W takich miejscach już niejednokrotnie "udawało" mi się zagubić. Uff! Może nie za szybko ale bezbłędnie. Wjeżdżam do niewielkiego lasu, by odnaleźć pomnik przyrody. Skrzyżowanie leśnych dróg, dobrze widoczny z kilkudziesięciu metrów, wiszący niemal przyścieżce lampion. Widok jest tak zaskakujący, że do dzisiaj nie wiem czym był przyrodniczy okaz prawem chroniony. Od takich punktów już dawno się odzwyczaiłem. PK12 (3) Nowa Wieś - pomnik przyrody - 8:13 (36).

Szare Wilki po zaliczeniu PK9 depczą mi po piętach. Już na początku imprezy mają zaliczony o jeden punkt więcej - 16-kę, którą ja pominąłem. Jeszcze kilka kilometrów i będziemy jechali razem. Najpierw ja gubię się na przedmieściach Lęborka i zostaję z tyłu. Później Jarkowi "odfruwa" mapnik. Wreszcie ja nie potrafię wybrać właściwej uliczki nad J.Lubowidzkim. Tempo jakie narzucają prowadzący, trochę przewyższa moje możliwości. Jadę ale wiem, że długo tak szybkiej jazdy nie wytrzymam. Położony na skraju miejscowości punkt nie jest wyzwaniem nawet dla przeciętnego orientalisty. PK4 (1) Dąbrówka Wielka, rozwidlenie przecinek - 8:51 (38).

Jeleniej Góry, którą już odwiedziłem podczas któregoś wcześniejszego Harpagana wolałbym nie zaliczać samemu. Mam nadzieję, że uda mi się tam dojechać na ogonie Wilków. Okazuje się, że nie będzie to takie proste. Odpadam już na asfaltowej drodze, czyli w miejscu, na którym powinienem czuć się najpewniej. Kiedy prowadzący zatrzymują się by spojrzeć na mapę, znowu jesteśmy razem. Sytuacja powtórzy się jeszcze kilkakrotnie. Szczęśliwie dla mnie, w kierunku Jeleniej Góry wspinamy się razem. Długa, stosunkowo łagodnie nachylona droga. Końcówka, to bieg po kilkudziesięciu drewnianych schodkach. Dyszę jak parowóz ale nie jestem gorszy od moich młodszych kolegów. Odnotowanie obecności na punkcie przez obsługę punktu, Przyłożenie karty chipowej do stacji dokującej i można zbiegać w dół. PK20 (5) Jelenia Góra, punkt widokowy - 9:29 (38).

Znający te tereny Jarek zamiast najkrótszej drogi wybiera jazdę doliną rzeki Łeby. W ten sposób unikniemy czekających na najkrótszej trasie przewyższeń. Po kilku kilometrach, prowadzący znikają w oddali. "Dogonię" ich dopiero podczas dojazdu do punktu. Chyba znowu zbyt długo zastanawiali się nad mapą. Podobnie jak prowadzący sprawdzam odległość, kierunek jazdy. Wszystko się zgadza, wyjeżdżamy na skraj lasu, jest rozległa, zielona łąka. Gdzie jest skrzyżowanie dróg? Gdzie jest punkt? To chyba jednak nie jest to miejsce. Wracamy do miejsca gdzie skręciliśmy i jedziemy dalej. Pojawiają się kolejni rowerzyści. Na drzewie wisi lampion. Tylko gdzie jest wymieniona w opisie łąka. Czy łąką jest płaski fragment porośniętego trawą wyrobiska? PK6 (2) Tłuczewo, rozwidlenie dróg na łące - 10:27 (58).

Nie podoba mi się przejazd najkrótszą drogą przez las. Widać jakiś obszar zakreskowany na czerwono. Grey Wolf’y jadą dalej, na początek wjeżdżają na stromą skarpę. Nie wiem dlaczego rezygnuję z owocnej do tej pory współpracy (znaczy jednostronnego wykorzystywania jazdy z lepszymi zawodnikami). Do głowy wpada mi długi (ale asfaltowy) objazd do punktu przez Strzepcz i Mirachowo. Objazd jest ponad 2 razy dłuższy, czasowo również jadę 2 razy dłużej i na kolejnym punkcie tracę już do Wolfów prawie pół godziny. PK10 (3) Mirachowo, pole biwakowe - 11:18 (51).

Wszystko co dobre, kończy się. Przede mną kilkadziesiąt kilometrów jazdy na zachód, czyli prosto pod silny wiatr. Początek jeszcze tego nie zapowiada. Jadę asfaltową drogą przez las. Drzewa skutecznie chronią przed wiatrem. Skręcam w drogę prowadzącą w kierunku punktu. Starannie kontroluję pokonywaną trasę. Później nie rezygnując całkowicie z tego pierwszego, skupiam się naśledzeniu dobrze widocznychśladów. Mijam strumyk i spotykam gościa nadjeżdżającego z przeciwnej strony. No nie, z tej strony z której przyjechałem na pewno punktu nie ma. Musi być kilkadziesiąt metrów za widocznym na rozświetleniu rozwidleniu dróg. I jest. Nieprzyzwoicie - jak na orientacyjną imprezę - dobrze widoczny z daleka. PK8 (2) Paczewo, skrzyżowanie drogi z przecinką - 11:47 (29).

Jak dojechać do kolejnego punktu? Jazda polnymi drogami pod silny wiatr i błądzenie na niewyraźnie zaznaczonych drogach, nie wydaje mi się dobrym rozwiązaniem. Jadę asfaltami przez Sierakowice i Gowidlino. Uporczywa walka z przeciwnym wiatrem sprawia, że droga dłuży się niemiłosiernie. Zjeżdżam w las i bezbłędnie odszukuję obie leśne drogi prowadzące do punktu. Jedną dojeżdżam drugą opuszczam punkt. PK14 (4) Przeryte, skrzyżowanie dróg - 12:47 (60).

Mało wartościowy punkt. Zaliczać, nie zaliczać? Leży tak blisko asfaltowej drogi, że żal byłoby przejechać obok. Na opuszczanie punktów kontrolnych przyjdzie czas gdy będzie zbliżał się koniec maratonu. Zjeżdżam w las. Kontroluję odległość. Sprawdzam wskazania kompasu. Rozwidlenie dróg. Kierunek jakby lekko nie ten. Sprawdzam rozświetlenie. Nadjeżdżający z tyłu znajomi, nie mają takich wątpliwości. Jedź. To na pewno ta droga. No to jadę. Jak tu nie słuchać "lepiej zorientowanych". Dalej jest już tylko gorzej. Droga odbija coraz bardziej na wschód i kończy nad dolinką rzeczną z rozległymi łąkami. Plusem takiego zakończenia jest fakt, że wiemy gdzie jesteśmy. Wracamy do skrzyżowania przy którym miałem wątpliwości. Do końca nie jestem przekonany czy drogą którą teraz jedziemy dotrzemy do celu. Ten punkt wyjątkowo widoczny jest dopiero po osiągnięciu skrzyżowania. PK5 (2) Kozin, skrzyżowanie przecinek - 13:45 (58).

Jadąc rozmyślam nad położonym po przeciwnej stronie rzeki PK19. Czy narysowany jakość dziwnie most na pewno istnieje? Z której strony trzeba go zdobywać? Czy da się przejść po tamie na drugą stronę? Wyobrażam sobie, że to miejsce jest bardzo mokre. No, ale dosyć umilających i skracających drogę rozmyślań. Najpierw mam do zaliczenia inny punkt. Zjeżdżam z asfaltowej drogi. Skręcam w szutrową drogę przez las. Jeszcze mały skrót i wjeżdżam na punkt od południa. Nawet nie zwróciłem uwagi, że na punkcie będzie namiot. PK15 (4) Podkomorzyce, niecka na przecince - 14:28 (43). Powrót przecinką, do głównej drogi nie był najlepszym rozwiązaniem. Szczęśliwie to tylko kilkaset metrów.

Przedostaję się na drugą stroną rzeki i skręcam w prowadzącą przez las szutrówkę. Staram się skrupulatnie kontrolować odległość i kierunek jazdy. Nie do końca się to udaje. Mam wrażenie, że wrysowana przez organizatorów kreska na oryginalnej mapie, dość luźno zgadza się drogą w terenie. Wreszcie bardziej skupiam się naśledzeniu czy roweroweślady moich poprzedników nie skręcają gdzieś w bok. Jadę bez pewności, że wszystko nie zakończy się wielką wtopą i pytaniem: Gdzie ja jestem? Kiedy droga zakręca i opada w dół jestem miło zaskoczony widokiem stojącego nad przepustem zawodnika i wiszącego tuż obok drogi lampionu. PK19 (5) Soszyca, tama bobrów przy przepuście - 14:55 (27). Chwilę rozmawiamy ale nasze drogi się rozchodzą. Jedziemy w przeciwnych kierunkach. Napotkanego zawodnika zaskakuję kiedy wspominam o punktach 7 i 13. On chyba już tylko marzy o powrocie do bazy.

Opuszczam las i coraz częściej spoglądam na zegarek. Z zaliczania PK7 ostatecznie rezygnuję. Pozostało niewiele ponad 3 godziny, a do zaliczenia 4 bardziej wartościowe obiekty. Przede mną najdłuższy "bezproduktywny" (bez zaliczenia żadnego punktu) przejazd. Jadę prosto na PK13 chociażby dlatego, że ma tyle samo punktów wagowych co pozostawiona obok bazy 16-tka. Jadę głównie asfaltami ale trafia się też odcinek gruntowej drogi. Końcówka to masakra. Najtrudniejszy na trasie kilkuset metrowy podjazd. Podjazd, który zwykle robi się bez najmniejszego wysiłku. Tu jadę niczym nie osłoniętą brukowaną drogą prosto pod wiatr. Cóż trzeba przetrzymać. Później będzie już tylko łatwiej. PK13 (4) Rzechcino, zagłębienie terenu - 15:59 (64).

Silny wiatr w plecy sprawia, że nie straszne są mi polne drogi, nie straszne brukowane podjazdy. Pokonuję je bez zbytniego wysiłku. Oczywiście nikt za mnie nie będzie nawigował. Kiedy wreszcie jest prowadząca w dół asfaltowa droga, pędzę tak szybko, że nie zauważam tej odchodzącej w kierunku punktu. Tragedii nie ma. Mogę dojechać od drugiej strony. Niestety czeka mnie kilkusetmetrowy podjazd gruntową drogą. PK11 (3) Węgierskie, rozwidlenie dróg - 16:37 (38).

Nieubłaganie zbliżamy się do przewidzianego regulaminem limitu czasu. Mam coraz większe wątpliwości czy uda się zaliczyć wszystkie "tłuste" punkty. Na razie na celowniku cenny PK17. Dojazd na skraj lasu. Leśna droga wspinająca się serpentynkami ponad rzeczną dolinę. Osiągam wypłaszczenie i spotykam nadjeżdżającego z przeciwnej strony zawodnika. Szuka punktu 17. No, nieźle się gościu zapędziłeś. Punkt znajduje się 2 km w przeciwnym kierunku. PK17 (5) Gajek, przepust pod droga przy rozwidleniu - 17:11 (34).

Wyjazd do znajdującej się nieopodal asfaltowej drogi przedłuża się. Wspinamy się kiepską, porośniętą trawą drogą. Nawet nie jestem pewien czy to właściwa droga. Możliwość zaliczenia dwóch kolejnych punktów 1 i 16 staje się wątpliwe. Jeżeli zaliczać jeden z nich, to który? Przed oczyma staje mi niemal identyczna sytuacja z Harpagana 47 w Bożym Polu. Wtedy też w końcówce były do zaliczenia 2 punkty. Ostatecznie, żadnego z nich nie odnalazłem a dodatkowo spóźniłem się na metę. Nie mam ochoty na powtórkę. Zaliczę to co jest pewne. Odpuszczę punkt, którego mógłbym nie zdążyć zaliczyć. Zjeżdżam do położonego tuż obok asfaltowej drogi. PK1 (1) Jez. Brody, pole biwakowe - 17:37 (26).

Jeszcze tylko powrót do bazy. Na metę docieram na 34 minuty przed końcem imprezy. Dojazd do i powrót z PK16 byłby jeszcze czasowo możliwy. Przy jakichkolwiek wątpliwościach przy jego odnalezieniu już nie. Rezygnuję. Przecież nie przyjechałem się tuścigać. Meta 17:56 (19).

Zgodnie z informacjami od organizatorów rajdu, na kolejnej edycji zmieni się formuła 200 km trasy rowerowej. W miejsce jednej 200 km pętli będą dwie 100 km. Czy tak się stanie dowiemy się już jesienią. Efekty odejścia od tradycyjnej (bo rozgrywanej od przeszło 20 lat) trasy poznamy po kilku latach. Być może był to ostatni mój start w Harpaganie. Do wyboru mam wiele innych atrakcyjnych rajdów, równie dobrze zorganizowanych, rozgrywanych na równie atrakcyjnych a nieznanych orientalistom terenach. Jaki wyższy cel uzasadnia niszczenie tradycji?

Statystyka:

Dystans - 205 km
Przewyższenie - ok. 2000 m
Czas trasy - 11:26
Efektywny czas jazdy - 10:39
Przerwy - 47 min.
Prędkość średnia - 19,1 km/godz.
Prędkość maksymalna - 56,2 km/godz.
Punkty kontrolne zaliczone - 16/20
Punkty wagowe - 52/60
Miejsce - 10/92
Niezaliczone punkty - 1, 2, 7, 16

Łódź, 2016 r.

Krzysztof Wiktorowski (wiki) - nr 1043
e-mail: wiki256@gmail.com


powrót