Harpagan na wyciągnięcie ręki

XXXVII EKSTREMALNY RAJD NA ORIENTACJĘ "Harpagan 37"
Bytonia, 17-19.04.2009 r.

(relacja)

relacje z innych imprez
powrót

Powrót w miejsce w którym odbywał się Harpagan XXVI nie może się obejść bez powrotu wspomnieniami do przebytej jesienią 2003 roku trasy. Dokładnie studiuję mapę H26, czytam szczegółową relację jaką napisałem z tamtej imprezy. Wówczas, pomimo kilku oczywistych błędów, zaliczyłem największą - w historii moich startów - ilość 18 harpaganowych punktów. Jak będzie tym razem? Sprzymierzeńcem jest słoneczna pogoda, umiarkowana temperatura i stosunkowo łatwe orientacyjnie tereny Kociewia i Borów Tucholskich. Nieco obaw wzbudza osoba sędziego głównego i budowniczego trasy rowerowej (Bartek Bober), a właściwie to trudność budowanych przez niego tras - nie pozwalająca nikomu w ciągu kilku ostatnich edycji na zdobycie tytułu rowerowego Harpagana.

Tym razem odpuszczam jazdę pociągiem, korzystam z propozycji Grzegorza i jedziemy samochodem. Wczesnym popołudniem docieramy do Bytonii. Kiedy wchodzimy do szkoły zaskakuje mnie panujący tłok. Uczestnicy imprezy rozłożeni w niewielkiej sali gimnastycznej, kilku pokojach klasowych oraz na niemal każdym wolnym miejscu na korytarzach. Z każdą chwilą tłok gęstnieje. Szkoła, która z powodzeniem wystarczała 6 lat temu teraz dosłownie pęka w szwach. No cóż, kilkuset dodatkowych uczestników robi swoje.

Przygotowania do startu nie nastrajają optymistycznie. Hak przerzutki skrzywiony po transporcie w bagażniku. Przy prostowaniu dopatruję się lekkiej rysy/pęknięcia. Wymiana na zapasowy nie udaje się. Śruba mocująca hak nie chce puścić. Przez cały czas jazdy będę drżał z każdą gałązką lądującą w szprychach czy w łańcuchu. Kolejna nieprzyjemność to brak podstawy mapnika. Blat udaje się przymocować taśmą bezpośrednio na kierownicy (nawet wyraźnie zyskuje na tym jego stabilność na nierównych leśnych drogach).

Wyjątkowo spokojnie i bez emocji podchodzę do momentu startu. Planuję wykorzystać fakt wprowadzenia elektronicznego zaliczania punktów kontrolnych i maksymalnie wydłużyć czas jazdy. Wiem, że jestem do tego dobrze przygotowany. Spokojnie oglądam otrzymaną mapę, mając na względzie prognozowany kierunek wiatru decyduję się od startu jechać na wschód. Logiczną wydaje się kolejność 9-15-5-3-2-17. O dalszych planach na razie nie myślę. Przede mną na asfaltowej drodze do Zblewa grupki bikerów, którzy wystartowali przede mną. Bez zbytniego pośpiechu mijam kilka osób. Zjazd na jezioro, który jakoś nie utkwił mi w pamięci. Wywołanie z namiotu obsługi punktu i pierwsze zetknięcie z systemem Sportident. Wkładam umieszczony na palcu czujnik do stacji zapisującej ten fakt - podwójne krótkie PI - PI potwierdza zapisanie mojego pobytu na punkcie i mogę jechać dalej. Na zaliczenie PK9 Białachowo - Brzeg jeziora wystarcza zaledwie 19 minut.

Nie oglądając się co robią inni zawodnicy ruszam dalej przez las, asfaltem przez Radziejowo, polną drogą do miejscowości Sumin. Tu gubię się w "plątaninie" 2 (dwóch!!!) dróg. Chwila wahania, sprawdzam mapę, kompas i wracam na tę właściwą w kierunku PK15. Z przodu szybko oddala się inny zawodnik. Nawet nie próbuję go gonić. Ze spokojem, starannie odmierzam odległość i bezbłędnie skręcam w boczną drogę, by po chwili zaliczyć (jako pierwszy) PK15 Płaczewo - Skrzyżowanie drogi z rowem - po 38 min. od poprzedniego punktu (57 min. od startu).

Długi asfaltowy odcinek w kierunku kolejnego punktu kontrolnego. Z przeciwnej strony nieustannie nadciągają grupki i pojedynczy bikerzy (znajomi i nieznani mi zawodnicy), którzy wybrali odwrotną kolejność zaliczania punktów PK5 i PK15. Równa asfaltowa droga to dobry moment by spokojnie przeanalizować punkty na mapie. Szybko koryguję początkowe plany. Najkrótszy i jedynie sensowny sposób zaliczenia PK17 prowadzi leśnymi drogami z PK5 (PK3 wypada z początkowego planu, jak się później okaże, na zawsze). Zjazd z asfaltowej drogi. Punkt na skraju lasu zaliczony. PK5 Lubichowo - Skrzyżowanie dróg - 27 min. (1:24).

Bezproblemowy przejazd leśnymi dróżkami, pokonanie torów kolejowych, znowu las, pola, zabudowania i drogi do nich prowadzące. Gdzieś tutaj - wg wskazań licznika - powinna być zaznaczona na mapie droga w kierunku PK17. Powinna - ale jej nie ma. Mijam jakieś zabudowania, zjeżdżam w drogę, która do nich prowadzi, oglądam mapę, zastanawiam się i ..... z pomocą przychodzi Maciek Gościniak (ten którego spotkałem już w okolicach PK15). Pytamy się o drogę bawiącą się przy budynku dziewczynkę. Nieopodal, za zabudowaniami, zaczyna się niepozorna, porośnięta trawą dróżka - to tędy. Po chwili wjeżdżamy w las. Na długich odcinkach drogi czekają na nas trudno przejezdne piaski. Częściowo udaje się je omijać nieuczęszczaną i ledwie widoczną ścieżką. Pomimo obaw nie trzeba się martwić o orientację, wijąca się w lesie droga sama doprowadza nas do PK17 Pawelec - Północny brzed Wdy - 27 min. (1:51).

Uciążliwy odwrót z nad brzegów Wdy. Nieco lepsza leśna droga doprowadzająca do miejscowości o tej samej nazwie. Krótkim odcinek asfaltu i znów jadę leśną drogą. Po kilku kilometrach nie jestem już w stanie precyzyjnie namierzyć zjazdu nad jezioro. Z opresji wybawia mnie leśniczy, nadzorujący pracowników sadzących las kilkadziesiąt metrów za zjazdem. Mam wrażenie, że z uśmiechem politowania tłumaczy (widząc kolejnego już uczestnika zawodów na orientację) gdzie należało skręcić. Zawracam i podążam za bezbłędnie jadącym Marcinem Krassuskim. PK12 - Głuche, Skrzyżowanie drogi z przecinką - 46 min (2:38). Na liczniku 52 km, zaliczone 5 punktów kontrolnych. Wynik dający podstawy do optymizmu.

Jadę nieuwidocznioną na mapie drogą wzdłuż jeziora do miejscowości Głuche. Stąd wybieram nieco dłuższy wariant asfaltowy przez Osiek. Punkt kontrolny widoczny z daleka wśród pozbawionych jeszcze liści drzew nie sprawia najmniejszych trudności. PK18 - Jezioro Kałębie, cypel - 36 min. (3:14). Marcin, jadący najkrótszą leśną drogą wyprzedza mnie na punkcie o 2 minuty.

Improwizowana jazda - byle na zachód - do drogi Radogoszcz-Szlaga. Dojazd do najbliższego mostu na wijącej się wśród lasów Wdzie i zjazd do punktu od północy. PK6 Szlaga - Skrzyżowanie dróg, skarpa - 29 min. (3:43).

Kolejna krótka improwizacja przez las do Kasparusa. Przede mną ważna decyzja - Co zrobić z PK2, który pozostał niezauważony wcześniej na górze mapy? Wracać i zaliczyć z nadzieją na komplet punktów czy pominąć? Do zakończenia imprezy pozostaje 8 godzin więc wszystko jeszcze jest możliwe. W podjęciu decyzji pomaga spotkany ponownie Marcin, pojedziemy tam razem.

Długie proste, stosunkowo twarde drogi przez las i bezproblemowe namierzanie zjazdu prowadzącego do kolejnych dwóch punktów. Mój kompan to doskonały orientalista więc bez tracenia cennych minut zaliczamy kolejno PK2 Ocypel - Granica łąki, przecinka - 33 min. (4:16) oraz PK8 Zdrojno -Przy pn. brzegu jeziorka - 33 min. (4:49). Podobnie gładko jedziemy przez Brzeźno do PK14 Brzeźno - Granica łąki, przecinka - 39 min. (5:28).

Jadąc piaszczystymi przecinkami szybko dołączam do kilkuosobowej turystycznie jadącej grupki. Bardziej koncentruję się na stanie drogi pod kołami roweru, niż na pilnej obserwacji mapy, pozostawiając to prowadzącym rowerzystom. Na efekty nie trzeba długo czekać, kiedy zaczynają się problemy jestem bezradny. Szczęśliwie osób poszukujących punktu jest więcej. Nadjeżdża Darek Korsak realizujący dokładnie odwrotny wariant zaliczania trasy (zwykle niezgodny z ruchem wskazówek zegara). Wybiera jakąś leśną dróżkę. Kiedy droga się kończy prowadzi przez nieprzejezdny las. Najważniejszy jest efekt, po krótkim prowadzeniu rowerów przez nieprzyjazny do tego zadania teren, punkt kontrolny namierza bezbłędnie. PK10 Stara Rzeka - Granica łąki, droga - 32 min. (6 godz.). Jest dobrze - po upływie dokładnie połowy czasu trwania imprezy, mam zaliczone 11 z 20 punktów kontrolnych.

Bez dłuższego zastanawiania się nad mapą, sprawdzoną wcześniej metodą ruszam na azymut drogami prowadzącymi na zachód. Metoda ta sprawdzona na krótkich 1-2 kilometrowych odcinkach nie musi się sprawdzić przy przebiegu kilkunastokilometrowym. Że nie jadę drogami zaznaczonymi na mapie przekonam się nieco później. Mijam jedyny łatwo rozpoznawalny element krajobrazu - linię kolejową - odczytuję nazwę miejscowości i wiem, że zjechałem za bardzo na południe. Miejscowości, którą napotykam (której nazwy nawet nie zapamiętałem) z pewnością nie ma na harpaganowej mapie. Na mapie nie ma też biegnącej w kierunku północnym asfaltowej drogi. Najpierw docieram nią do miejscowości zaznaczonych już na mapie a po kolejnych kilometrach na PK20 Okoniny - Pole biwakowe - 54 min. (6:54).

Przejeżdżam na drugą stronę mostu. Asfaltem docieram do Rosochatki. Wśród licznych uliczek odnajduję tę, która wyprowadza mnie na skrót - polną drogę w kierunku północnym. Wyjątkowo wredny, piaszczysty odcinek przez pola uniemożliwia jazdę. Las, później asfaltowa droga. Skręcam do pobliskiego nadleśnictwa. Tu powinni wiedzieć jak dotrzeć do pobliskiego leśnictwa Różanek. Z otrzymanej mapy wcale to nie wynika (brak zaznaczonych dróg). Pytam pracującego na podwórku mężczyznę - drogami i przecinkami wzdłuż słupów elektrycznych, raczej nie mam szansy się zgubić. PK4 Lipowa - Brzeg jeziorka, leśniczówka - 36 min. (7:31).

Dojazd przypadkowymi drogami w kierunku północno-wschodnim do asfaltowej drogi. Osieczna. Przejazd na przeciwległą stronę przepływającej tu rzeczki i zjazd do lasu. W kilkuosobowej grupce bikerów docieram na PK16 Osieczna - Ambona na końcu przecinki - 39 min. (8:20).

W trójkę z Mateuszem Dzierżokiem i Łukaszem Lewandowskim pozostawiamy biwakujące na punkcie towarzystwo i natychmiast ruszamy dalej. Jadąc dotychczas samotnie nie zwracałem większej uwagi na trudności pokonywania piasków - po prostu było ciężej. Teraz w utworzonej na trasie grupce widzę wyraźnie, że na każdym piaszczystym odcinku drogi moi towarzysze zostawiają mnie wyraźnie z tyłu. Cieńsze opony sprawiają, że mimo wkładanej siły nie jestem w stanie szybciej jechać - zapadam się w piachu. Staram się utrzymywać w zasięgu wzroku a straty odrabiam gdy podłoże robi się twardsze lub pojawiają się krótkie asfaltowe odcinki. W tych warunkach trochę z wyrzutami sumienia ale rezygnuję z samodzielnej nawigacji. Pewnie z punktu na punkt prowadzi Mateusz. W błyskawicznym tempie zaliczamy PK13 Zimne Zdrojem - Wylot wąwozu - 31 min. (8:41) oraz PK11 Leśna Huta - Północny przyczółek mostowy - 33 min. (9:14).

Nasz dotychczasowy przewodnik po zaliczeniu PK11 znika. Dystans jaki dzieli mnie od mety pokonam razem z Łukaszem oraz napotkanym na punkcie Michałem Nowaczykiem. Przez długi czas naszej jeździe towarzyszą piesi. Mijamy Bartel Wielki. Piesi gdzieś znikają a ja jadąc z przodu zaczynam się zastanawiać: Kto prowadzi tę wycieczkę? - Jeżeli ja tego nie robię. Okazuje się, że nikt nie zastanawiał się nad wybranym wariantem. Na korektę trasy jest już zdecydowanie za późno. Objeżdżamy całe jezioro Wygonin i do miejscowości Konarzyny docieramy dokładając 4-5 dodatkowych kilometrów w stosunku do optymalnego wariantu. Kolejny odcinek sypkich piasków i jesteśmy na punkcie PK19 Konarzyny - Krzyż na skrzyżowaniu dróg - 64 min. (10:18).

Po opuszczeniu lasu skręcamy na wschód - czyli w kierunku z którego wieje silny, uporczywy wiatr. Pozytyw to fakt, że odcinek do najbliżśszego PK1 pokonamy jadąc asfaltem. Pomimo 10 godzin jazdy i pokonaniu stu kilkudziesięciu kilometrów świetnie się czuję w tych warunkach, więc wychodzę na prowadzenie. Na szosie raczej trudno będzie się zgubić. Tym razem Michał nauczony przykrym doświadczeniem kontroluje trasę i do Zamku Kiszewskiego zjeżdżamy w zupełnie nieoczekiwanym dla mnie miejscu. PK1 Zamek Kiszewski - Wieża zamku - 34 min (10:52).

Jedziemy polnymi drogami prosto na południe. Miło zaskakuje pojawiająca się wkrótce asfaltowa droga nieistniejąca na mocno zdezaktualizowanej mapie. Widać, że czasami nieaktualne mapy też mają swoje zalety. Skręcamy w las, a Michał pewnie prowadzi nas na miejsce gdzie położony jest nasz ostatni punkt kontrolny. Kończymy efektownym zjazdem w poprzek stromego zbocza do położonego nieopodal rzeczki namiotu i punktu kontrolnego. Wzbudzamy zdziwienie obsługi punktu i odpoczywających bikerów. Tego wariantu przed nami chyba nikt nie ćwiczył. Do asfaltu wracamy już dochodzącą bezpośrednio tutaj drogą. PK7 Dunajki - Skrzyżowanie drogi z przecinką - 24 min. (11:16).

Do upływającego limitu brakuje jedynie 44 minuty. To nieco za mało na wizytę na brakującym do kompletu PK3 i powrót na metę (czyli pokonanie ok. 20 km). Upływający nieubłaganie czas sprawił, że szanse na zaliczenie całej trasy niepostrzeżenie zmalały do zera.

Powrót do bazy asfaltowymi drogami przez Kaliską. Z przyjemnością prowadzę z satysfakcją mijając ciągle to nowych wycieńczonych bikerów, których przeciwny wiatr niemal zatrzymuje w miejscu (podobnie jak mnie wcześniej zatrzymywały leśne piastki). Na mecie meldujemy się 11 godz. 47 min. od startu (czyli na 13 minut przed kończącym się limitem czasu) - 31 min. od zaliczenia ostatniego PK.

Jak się można było spodziewać znaleźli się bikerzy (5) którzy zaliczyli całą trasę. Jak się można było spodziewać najszybszym wśród nich po raz kolejny został Wigor - czyli Daniel Śmieja. Zaliczenie przeze mnie 19 PK i uzyskanie 59 punktów przeliczeniowych wystarczyło na zajęcie 10 miejsca wśród prawie 300 startujących. Byłem blisko, bliziutko, na wyciągnięcie ręki od tytułu rowerowego Harpagana. Po zakończeniu imprezy czuję się tak szczęśliwy jak by Harpagan był mój. Teoretyczne rozważania "Co by było gdyby ..." wydają się pozbawione większego sensu.

Co wpłynęło na osiągnięty wynik? Z pewnością czas jazdy. Zgodnie z planem udało mi się maksymalnie wydłużyć czas jazdy. Sam byłem zaskoczony gdy spojrzałem na licznik. 11 godzin i 13 minut jazdy to średnio o godzinę dłużej niż w dotychczasowych moich startach. Na postoje przypadło jedynie 34 minuty. Jak pewnie zauważycie z przeczytanej relacji, nie bez znaczenia było spotkanie odpowiednich osób w odpowiednim miejscu. Podziękowania dla Maćka, Marcina, Mateusza, Łukasz, Michało i wszystkich innych, których spotkałem na trasie a nie zdołałem zidentyfikować.

Statystyka:

Dystans - 210,2 km
Czas trasy - 11 godz. 47 min.
Efektywny czas jazdy - 11 godz. 13 min.
Przestoje - 34 min.
Prędkość średnia - 18,83 km/godz.
Prędkość maksymalna - 40,2 km/godz.
Punkty kontrolne - 19
Punkty przeliczeniowe - 59
Miejsce na mecie - 10

Łódź maj 2009r.

Krzysztof Wiktorowski (wiki) - nr 618
e-mail: wiki@bg.umed.lodz.pl


powrót