Brzeziny 2011

Puchar Burmistrza Brzezin w Kolarstwie Górskim - 28 maja 2011 r.

(relacja)

relacje z innych imprez
powrót

Dokładnie po pięciu latach rozegrane zostają zawody MTB w Brzezinach (czyżby impreza cykliczna?). Bez zbytniego przekonania zgłaszam się na objeździe trasy a później na starcie. To zawody nie z mojej bajki. Jednak skoro są tak blisko Łodzi, czemu nie. Wybór długości trasy jest oczywisty dystans GIGA ok. 64 km - więcej niestety nie można. Już podczas objazdu trasy okazuje się, że łatwo nie będzie, jeden, drugi, trzeci podjazd i dla zlapania oddechu nieco równego asfaltu, później kolejny odcinek przedzielany stromymi podjazdami. Na niektóre próbuje wjechać inne z zalożenia sobie odpuszczam.

Zdumiewające tłumy jakie gromadzą się na miejscu rejestracji sprawiają, że start przesuwa się o ponad godzinę. Ze startu honorowego ok. 20 osobowa grupa rusza uliczkami Brzezin, zjeżdżamy w teren i na szczycie niewielkiego wzniesienia znajduje się start ostry i jednocześnie meta maratonu. Czas każdego zawodnika mierzy się z chwilą przekroczenia znajdującej się tam maty mierzącej czas więc za bardzo nie ma się co śpieszyć. Początkowe 2 rundy jadę w zmieniajacym się towarzystwie, później niemal sam zmagam się z trudnościami trasy. Wiele stromych podjazdów pokonuję prowadząc rower.

Po dwóch pierwszych rundach najtrudniejszy okazuje się ten niepozorny ale najdluższy podjazd przez las. Jest zbyt łagodny i zbyt długi by zsiaść z roweru a jednocześnie mocno daje w kość. To kulminacyjny punkt każdej rundy. Później jest już tylko łatwiej. Szybkie, kręte zjazdy, długi asfaltowy odcinek trasy i terenowa droga z krótkimi ale stromymi podjazdami. Te najlepiej pokonywać z buta. Ukoronowaniem każdej pętli jest stromy podjazd do mety. Tu nawet nie próbuję jechać. Z lekkością wytrenowaną przez wielomiesięczne wbieganie z rowerem na pietro w miejscu pracy, wbiegam również pod to wzniesienie wzbudzając oklaski kibiców.

Jedno, drugi, trzecie okrążenie. Kiedy kończę 4 kółko slyszę doping znajomych dawaj, dawaj!!! to ostatna runda!!!. Jadę dalej chociaż w tym momencie i w tym miejscu wolałbym zobaczyć gościa zastępującego mi drogę i mówiącego przekroczony limit czasu - pan to już dalej nie pojedzie.

Jadę i nie jest nawet tak, źle - byle pokonać najdluższy i najnudniejszy podjazd - później będzie już z górki. Dokładnie wiem czego i gdzie się spodziewać. Swiadomość, że to ostatni wysiłek dodaje mi sił. Jeszcze jeden podjazd, jeszcze kolejny i ten ostatni pokonany biegiem do mety. Wbrew pozorom w końcówce nie bolą mnie nogi, nie bolą mnie kolana ale wytrzęsione na wybojach ręce. Jedyne co mogę koncząc jazdę powiedzieć organizatorowi - dlaczego tak krótko.

Chociaż szczęśćie bylo blisko, mam pecha - w mojej kategorii wiekowej M5 zgłasza się drugi zawodnik i zajmuję ostatnie (drugie) miejsce. W kategorii Open jestem 15 na 18 sklasyfikowanych na trasie GIGA.

Treningowo, start w tak wymagającym maratonie MTB sprawia, że podczas kolejnej szosowej przejażdżki rowerowej czuję moc, ktora przyda się podczas startu w zbliżającym się szosowym supermaratonie w Łasku.

Statystyka:

dystans z dojazdem 64,5 km
przewyższenia 900 m
czas trasy (bez dojazdu) 3:32
czas jazdy 3:36
średnia 17,89 km/godz
max 48, 96 km//godz.

międzyczasy (I-38:29, II 41:08, III 42:12, IV 44:09, V 46:43)

Krzysztof Wiktorowski(wiki) - nr 113
e-mail: wiki256@gmail.com

powrót